założycielka
Małych Rycerzy Miłosiernego Serca Jezusowego
Nowenna do Matki Bożej rozwiązującej węzły Modlitwy nie ulegają przedawnieniu! Trzy skuteczne modlitwy odmawiane przy konającym Jezu, zburz wszystkie mury - to7 DNIOWE MODLITEWNE OBLĘŻENIE JERYCHA (obecnie ofiarujemy ją za Ojczyznę)Modlitwa za naszych wrogów - odmawiana i polecana przez charyzmatycznego kapłana śp. ks. Jana SteckiewiczaModlitwa uniżenia - Leżenie krzyżem, skuteczna praktyka duchowa na Wielki Post i nie tylkoModlitwa uniżenia jako niezwykle skuteczna forma modlitwy pokutnej, wynagradzającej za nasze grzechy.7 grzechów głównych - Rachunek sumienia wg o. J. Manjackala10-LETNI ROSYJSKI PROROK SŁAWIK i JEGO PROROCTWAKORONKA EGZORCYZMOWA i MODLITWY OBRONNEModlitwa i Litania do Najświętszej Głowy Pana Jezusa jako przybytku Bożej Mądrości
Intencje na 9 mszy św. Te intencje od 15-23.08.2021 "O miłosierdzie, odwagę chrześcijańską i gorliwość apostolską dla biskupów, kapłanów, zakonników oraz całego Kościoła za przyczyną Matki Kościoła, Królowej Apostołów i Matki Kapłanów oraz całego Dworu Niebieskiego". Natomiast dziesiąta intencja 24 sierpnia - jako: "Uwielbienie i podziękowanie Panu Bogu za owoce tych odprawionych 9 mszy św. za przyczyną Matki Kościoła, Królowej Apostołów i Matki Kapłanów oraz całego Dworu Niebieskiego P.S. Wcześniej 10 mszy św. w powyższych intencjach były czytaj wiecej
2020-11-24
Z radością poczułam Obcowanie Świętych. Wstawiał się za nami święty Andrzej Bobola…
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
W dzisiejszej Homilii ks. Romana Chylińskiego usłyszałam o gnuśnym słudze, który otrzymując od Boga Ojca talent nie podzielił się z bliźnimi, lecz go zakopał.
Nie chcę być takim sługą, pięknie Pan Jezus mówi przez kapłana, wszystko co otrzymujecie jest Moją Łaską. Zatem oddając Chwałę Panu, za każdą otrzymaną łaskę, pragnę podzielić się duchowym przeżyciem podczas nocnego czuwania, pielgrzymując do Warszawy do Świętego Andrzeja Boboli.
Przyszedł czas na przedstawienie się; nie jestem małą rycerką, ani kandydatką , ale jestem blisko Was sercem. Skorzystałam z zaproszenia rycerki Weroniki na ten wyjazd, za co z serca dziękuję.
Obraz z wizerunkiem Pani Wszystkich Narodów z Amsterdamu , który wręczał prezes brat Wiesław dla kapłana ks. dr Aleksandra Jacyniaka pozwolił mi rozeznać cel mojego pielgrzymowania. Taki obrazek otrzymałam w styczniu tego roku od mojego spowiednika, codziennie odmawiałam modlitwę podyktowaną przez Matkę Najświętszą. Modliłam się z radością, lecz powracała myśl, w jakim celu przyszłaś Mateńko?
W piątek w Wielkim Poście, w przeddzień zamknięcia nam kościołów podczas modlitwy, otrzymałam na tym obrazku wizerunek „Głowy Świętej Jezusa Chrystusa cierniem ukoronowanego”, usytuowanego w prawym dolnym rogu. Oblicze Pana zalane było Świętą Krwią, wypływającą z kolców wbitych do Głowy. Z każdym dniem Pani Wszystkich Narodów stawała mi się bliższa, chociaż tak mało o Niej wiedziałam. Właśnie przyszedł ten czas, kiedy zapragnęłam mieć taki obraz, albo książkę z Orędziami, aby wszystko wiedzieć o mojej Pani. I spełniło się moje pragnienie, otrzymałam całą historię, związaną z moim obrazkiem i jeszcze nowennę, od Waszego Prezesa. Na drugi dzień nowenny przyszła odpowiedź: Pani Wszystkich Narodów pragnie być wszędzie znana i kochana.
Drodzy Mali Rycerze po rozważeniu tej cudownej nocy, chcę podkreślić jaką rozmodloną, uduchowioną jesteście Wspólnotą. Ta modlitwa, taka piękna modlitwa całonocna, za naszą ukochaną Ojczyznę u Świętego Andrzeja Boboli połączyła nas z Niebem. Podczas cudownych rozważań i modlitwy Różańca Świętego, prowadzonego przez ks. Aleksandra Jacyniaka, Jego duch przywoływał nam Świętych.
Cała ściana za Ołtarzem Świętym wypełniona była osobami, niektóre z nich rozpoznałam, ale większość była mi nieznana. Z radością poczułam Obcowanie Świętych.
Na każdą Tajemnicę Różańca zjawiały się nowe postacie. Wstawiał się za nami święty Andrzej Bobola jakby na centralnym miejscu, św. papież Jan Paweł II, św. Maksymilian Kolbe, kardynał Stefan Wyszyński, bł. ks. Jerzy Popiełuszko /przeżywałam to spotkanie tak głęboko, że nie zapisywałam, przepraszam, jeśli kogoś zapomniałam/, były z nami siostry zakonne i królowie w szatach królewskich. Żołnierze z sanitariuszkami w strojach galowych przybyli na modlitwę. Podczas rozważania Tajemnicy Zesłania Ducha Świętego widziałam mnóstwo dzieci, miałam przekonanie, że to Aniołowie. Czyściec też wspomagał nas w modlitwie.
Postać Jezusa Chrystusa i Matki Najświętszej jakby przenikała wspomniane osoby.
Pragnę z całego serca podziękować Pani Wszystkich Narodów za zaproszenie na to czuwanie modlitewne, uduchowionemu Kapłanowi i rozmodlonej Wspólnocie Małych Rycerzy.
Bóg zapłać!
Maria z Gliwic
2020-09-02
Świadectwo działania Boga poprzez o. Wenantego Katarzyńca
Szczęść Boże,
To świadectwo jest dla mnie niezwykle ważne, bo odkryję przed Wami mały fragment mojego życia. Opowiem o jednym z moich przyjaciół z Nieba. Wiem, że dla niektórych brzmi to naiwnie czy niewiarygodnie. Jednak chcę powiedzieć, że można się przyjaźnić z tymi, którzy są już w Niebie. Nie jest to moim wymysłem. Kościół jasno mówi o świętych obcowaniu, co w wielkim skrócie oznacza, że możemy się za siebie wzajemnie modlić. My tutaj na ziemi za tych i do tych którzy przeszli przez śmierć do wieczności, jak również Oni mogą modlić się za nas i wypraszać nam łaski od Boga. I tego właśnie doświadczyłam, pomocy z Nieba. Ratunku w trudnym etapie życia. Konkretnej odpowiedzi i pomocy na moje prośby zanoszone w modlitwie.
Tłem tego świadectwa jest to, iż pracowałam w owym czasie u pracodawcy, który wymagał abym co miesiąc oddawała Mu z powrotem część mojej wypłaty, gdyż według szefa wynagrodzenie było przeszacowane do stanowiska, które zajmowałam. Oczywiście nie podobało mi się to, ale było tylko jedno wyjście: utrata pracy. A co się z tym wiąże brak pieniędzy na życie, bezrobocie oraz ponowne poszukiwanie pracy, co w moim mieście jest trudne. Szef absolutnie nie słuchał mojej argumentacji, iż jest to nieuczciwe. Nie chciał też się zgodzić, aby wynagrodzenie zostało pomniejszone w umowie. Jego warunek był taki abym zarabiała więcej, ale dzieliła się z nim wypłatą. Przystałam na jego warunki, ale w środku czułam niesprawiedliwość i krzywdę. Byłam też zła na siebie, że mając tak wiele obaw nie umiałam się skutecznie obronić. Oddałam tą sprawę Panu Bogu i prosiłam aby ten problem jakoś sensownie rozwiązał. Aby mi przyszedł z konkretną i szybką pomocą.
Mniej więcej w tym samym czasie, gdy zaczęły się kłopoty w pracy podczas przeglądania Internetu zauważyłam tytuł artykułu zawierający w treści następujące imię i nazwisko - Ojciec Wenanty Katarzyniec. Uśmiechnęłam się serdecznie do siebie, bo nazwisko Katarzyniec brzmi niemalże jak moje imię. Szybko sprawdziłam kim On jest. Był to franciszkanin, który prawie sto lat temu umarł bardzo młodo. Na tym zaprzestałam moje zainteresowanie Jego osobą. Pomyślałam sobie, że skoro już umarł i to tak dawno temu oraz w żadnym Kościele nigdy o Nim nie usłyszałam, to zapewne Jego życie i Osoba nie są na tyle istotne, aby tracić czas na przeczytanie chociażby krótkiej Jego biografii. Bo w jaki sposób ktoś światu zupełnie nieznany i to już nieżyjący miałaby być nagle istotny w moim życiu czy życiu innych ludzi. Ogromnie się wtedy pomyliłam.
Tylko ta jedna informacja, że kiedyś żył taki Zakonnik wystarczyła mi na kilka najbliższych miesięcy. Jednak w środku myśli czułam przynaglenie aby zainteresować się Nim bardziej. Odkładałam to ciągle na później mając mniej lub bardziej ważne sprawy. W tym czasie jedna z moich koleżanek często wspominała swoje pielgrzymki do Kalwarii Pacławskiej. Proponowała abyśmy się razem wybrały do tego miejsca. Koleżanka zachwalała, że jest to niezwykle piękny obszar pod względem przyrodniczym, ale przede wszystkim sakralnym i duchowym. Powiedziałam, że możemy się tam kiedyś wybrać na weekend, chociaż nie czułam jakiejś pilnej chęci aby się tam udać w najbliższym okresie.
Natomiast w pracy było coraz gorzej. Moje frustracje rosły, bo szef od pracowników zaczął oczekiwać abyśmy realizowali projekt w sposób nieuczciwy, abyśmy wpisywali nieprawdę w dokumenty, abyśmy działali tak, aby tuszować nieprawidłowości... Nie mogłam się na to zgodzić. Na szczęście te dokumenty, które ja miałabym stworzyć nie były pilne więc miałam trochę czasu, zatem zaczęłam się modlić jeszcze mocniej, aby to mnie ominęło.
I przyszedł czas, że ponaglenie w sercu aby dowiedzieć się czegoś więcej o O. Wenantym Katarzyńcu było tak silne, że obejrzałam chyba wszystkie dostępne w Intenecie w tamtym czasie filmy o o. Wenantym Katarzyńcu i byłam zachwycona Jego życiem i Jego postawą oraz zaskoczona tym, że jest On orędownikiem w sprawach finansowych. Dowiedziałam się również, że Jego grób jest w Kalwarii Pacławskiej. To jest dokładnie to miejsce, o którym tak często wspominała moja koleżanka. Natychmiast do Niej zadzwoniłam aby dopytać o Ojca Wenatego oraz ustaliłyśmy, że jedziemy do Kalwarii aby błagać o pomoc w moich kłopotach. Dodatkowo znalazłam w Internecie nowennę do o. Wenantego Katarzyńca, którą zaczęłam odmawiać.
A w pracy było coraz gorzej... Niestety niektóre dokumenty nie mogły czekać. Szef oczekiwał i prosił aby stworzyła sprawozdanie wg. jego oczekiwań. Obserwowałam koleżanki, które pracowały tutaj od wielu lat i bez problemu robiły wszystko o co szef poprosił. Nawet żartowały sobie ze mnie, że boję się takich drobnostek, a przy kontroli za wszystko odpowiada Szef. Pod presją oczekiwań Szefa oraz poprzez postawy koleżanek, ale przede wszystkim z lęku o utratę pracy i braku oszczędności, uległam, i stworzyłam sprawozdanie jakiego oczekiwał szef. Wyrzuty sumienia pojawiły się bardzo szybko i gryzły boleśnie. Miałam dość. Poszłam do spowiedzi. I gorąco się modliłam aby Bóg i Ojciec Wenanty szybko zesłali pomoc, bo chcę pracować uczciwie. Zaczęłam myśleć o rezygnacji z pracy, bo nie chciałam pracować w takich warunkach. Dodatkowo już bardzo wyraźnie widziałam, że Bóg był ze mną w tym wszystkim od samego początku i oczekiwał wykonania odważnych kroków z mojej strony. Już rozumiałam, że o. Wenanty został im przedstawiony przez Boga jako pomoc. Zatem modliłam się dalej i dojrzewała we mnie decyzja o rezygnacji, a lęk że zabraknie na życie pieniędzy zamienił się w nadzieję, że o. Wenanty dopomoże.
Następnie w pracy pojawiały się kolejne oczekiwania szefa, które byłby nieuczciwe. Zwlekałam tyle ile się dało z przygotowaniem kolejnych dokumentów i jednocześnie zaczęłam głośno mówić, że jest to niezgodne z prawem i ja nie będę do tego przykładać ręki. Pewnego dnia w pracy zdarzył się drobny wypadek. Moja dłoń została przytrzaśnięta w drzwiach co skończyło się zwolnieniem lekarskim. Usłyszałam od pracodawcy, żebym nie brała zwolnień i wróciła do pracy, bo trzeba realizować zdania, że mamy terminy i w ogóle kto to widział aby brać zwolnienia lekarskie. A ja nie mogłabym nawet wykonywać podstawowych czynności w biurze z nieruchomą ręką. Posłuchałam zaleceń lekarza, a nie szefa. Zaczęłam realizować głos mojego sumienia. W czasie mojego leczenia miało się odbyć Misterium Męki Pańskiej w Kalwarii Pacławskiej, na które miałam pojechać z koleżanką. Niestety nie byłabym w stanie prowadzić auta jedną ręką więc koleżanka pojechała autobusem i złożyła na grobie Ojca Wenantego karteczkę w mojej intencji.
Po powrocie ze zwolnienia lekarskiego oznajmiłam szefowi, iż skonsultowałam ze znajomym prawnikiem to czego doświadczam w pracy oraz że nie będę już dzielić się wypłatą jak również nie będę fałszować dokumentów na jego życzenie, gdyż to wszystko jest łamaniem prawa. Zapytałam również czy jest możliwa uczciwa praca w jego firmie. Szef był przerażony. Łagodził sytuację, twierdził, że tutaj wszystko jest w porządku. Po tej rozmowie szef powiedział, że nie będzie mnie prosił o podział wypłaty, ale projekt trzeba dokończyć wg. jego koncepcji. Powiedziałam, że w takiej sytuacji rezygnuję z pracy, bo nie zamierzam tkwić tu gdzie łamane są podstawowe prawa oraz brak jest szacunku dla pracowników. Jeszcze przed moim odejściem szef zwrócił mi pieniądze, których żądał ode mnie co miesiąc. Wiem, że gdyby nie o. Wenanty postawiony mi przez Boga ta sprawa miałaby bardziej bolesny koniec i nie otrzymałabym zwrotu mojego wynagrodzenia. Od koleżanki z pracy dowiedziałam się, że po moim odejściu wszyscy mieli kaca moralnego.
Do Kalwarii pojechałam w pielgrzymce dziękczynnej. Zabrałam rodziców i rodzeństwo. Był to rodzinny wyjazd jakiego od kilkunastu lat nie było. O. Wenanty zadbał też o poprawienie naszych relacji.
Dzięki odzyskanym pieniądzom mogłam spokojnie przeżyć czas bezrobotny. Pieniędzy idealnie wystarczyło do znalezienia nowej pracy. O nią również modliłam się do O. Wenantego. W nowej pracy atmosfera jest świetna i nikt nie oczekuje ode mnie nieuczciwości.
Zachęcam wszystkich do zapoznania się z o. Wenantym Katarzyńcem. On kompleksowo zajmuje się naszymi trudnościami. Ludzie zanoszą do niego prośby głownie w kłopotach finansowych i szybko otrzymują pomoc, ale On dba też o przemianę naszych serc, abyśmy stawali się silniejsi i odważniejsi. Abyśmy nie bali się stawać w obronie naszych sumień.
Zostawiam również małe świadectwo mojej siostry. Potrzebowała auta, które służy jej nie tylko prywatnie, ale również w pracy i w ramach wolontariatu. Niestety miała niewystarczające fundusze na zakup takiego o jakim marzyła. Odmówiła nowennę do o. Wenantego. Pieniądze szybko się znalazły pożyczyli rodzice oraz ja. To była część pieniędzy zwróconych przez szefa. Siostra znalazła w bardzo atrakcyjnej cenie auto jakie planowała kupić. Było ono w doskonałym stanie i spełniało wszystkie wymagania. I tutaj zostawiam takie zabawne spostrzeżenie, bo kolor auta był w odcieniu habitu franciszkańskiego. Nie mamy wątpliwości, że O. Wenanty czuwał nad tą sprawą.
Aktualnie proszę Ojca Wenantego w nowej intencji. Powiedziałam w czasie modlitwy, że i ja chciałabym Mu pomów. Poprosiłam, aby dał mi jakieś znaki w czym ja mogłabym Mu pomagać. Po kilku dniach, na mszy świętej usłyszałam w sercu aby odmawiać nowennę do Niego w intencji osób, które zaniedbują sakrament spowiedzi. O. Wenanty był uznany m.in. za doskonałego spowiednika. Był też drugi znak. Zadzwoniła do mnie Przyjaciółka z zapytaniem czy mogłabym zrobić coś dobrego dla innych. Drobny mały uczynek. Powiedziałam, że jeśli tylko będę w stanie to oczywiście. Przyjaciółka poprosiła abym napisała świadectwo działania o. Wennatego w moim życiu, bo jest On słabo znany w Jej rejonie. Poza tym dodała, że ludzie muszą wiedzieć, że mają sprawną pomoc z Nieba. Byłam niezwykle zaskoczona - bo oto poprzez moją Przyjaciółkę przyszła do mnie odpowiedź od o. Wenatego. To też potwierdzenie tego, że jest życie po śmierci, że to co mówimy na modlitwie jest słyszane w Niebie. Zatem proszę bardzo oto moje świadectwo, które myślę, że nie tylko Ojcu Wenantemu czy Bogu ma pomóc, ale przede wszystkim nam, abyśmy się nie bali żyć odważnie i uwierzyli, że na każdy kłopot jest pomoc z Nieba. Jestem pewna, że czasami my ludzie potrzebujemy takich konkretów/znaków/świadectw aby mocniej uwierzyć w Boga, albo w ogóle w Niego uwierzyć. Potrzebujemy mieć pewność, że nie są Mu obojętne nasze nawet najdrobniejsze problemy i zawsze, absolutnie zawsze On odpowie, ale na swój Boży i zaskakująco piękny sposób.
Zostawiam jeszcze małe świadectwo działania o. Wenantego w życiu mojej Przyjaciółki, tej która poprosiła o napisanie tego mojego świadectwa.
Przyjaciółka modliła się w dwóch sprawach. O finanse na konieczny remont domu. Po skończonej nowennie otrzymała podwyżkę. Po pewnym czasie otrzymała kolejną podwyżkę. Dzięki temu może odkładać pieniądze na naprawę domu. Natomiast druga intencja była prośbą o ministranta dla starszego Księdza odprawiającego samotnie msze św. w kaplicy. Po skończonej nowennie zauważyła, że do kaplicy zaczął przychodzić Chłopiec, który pomagał Księdzu służąc do Mszy Św.
Życzę wszystkim wszelkiego dobra.
Lublin, 01.09.2020
Katarzyna.
2020-04-16
Przypomniałem sobie o soli egzorcyzmowanej
Jedna z Rycerek znając rodzaj mojej pracy powiedziała bym sypał sól egzorcyzmowaną do wody wypływającej z oczyszczalni ścieków, na której jestem prosząc Pana o oczyszczenie tej wody.
W zeszłym roku uruchamiałem dużą oczyszczalnię ścieków przemysłowych w Brazylii, gdzie rzeki i wody gruntowe są generalnie bardzo zanieczyszczone. Gdy oczyszczalnia pracowała już prawidłowo i osiągnięte zostały parametry zrzutu ścieków oczyszczonych do rzeki przypomniałem sobie o soli egzorcyzmowanej. Następnego dnia wsypałem sól do reaktora tlenowego błogosławiąc w imię Jezusa Chrystusa tę wodę, która będzie spływać do rzeki. Poprosiłem też Pana, by woda ta przynosiła zdrowie duchowe i fizyczne wszystkim ludziom, którzy ją będą spożywać oraz zdrowie zwierzętom.
Następnego dnia firma kontrolująca parametry ścieków zgłosiła mi, że coś jest nie tak z testami porannymi wody oczyszczonej i muszą je ponowić. Ponowne badanie potwierdziło, że parametry ścieków oczyszczonych są takie jak wody pitnej – wszyscy byliśmy zaskoczeni. Tak było przez kolejne 3 dni a następnie parametry wody oczyszczonej wróciły do typowych przy bardzo dobrze prowadzonym procesie. W ciągu tych trzech dni nie skojarzyłem, że wsypanie soli egzorcyzmowanej spowodowało to, że woda stała się krystalicznie czysta. Dopiero po kilku dniach dotarło do mnie co się stało. Dzielę się tym moim doświadczeniem bo może się przydać w obecnych czasach.
Chwała Panu, że ukazał mi swoją moc.
Panie Boże jeżeli jest taka Twoja wola proszę uruchom ten kocioł...
Później na tej samej oczyszczalni miało miejsce zdarzenie które wprowadziło w osłupienie nie tylko mnie ale też moich 2 kolegów Niemców (protestant i ateista).
Kocioł do wody gorącej miał 3 krotnie awarię i serwis za każdym razem musiał wymieniać pompę podającą paliwo (ropę) na nową. Gdy po raz 4 stało się to samo nie chcieli przyjechać i wszystko wskazywało na to, że utkniemy na tej oczyszczalni na dłużej. Ja nie znałem się na tych kotłach tak, jak moi koledzy ale poszedłem do kotłowni i próbowałem go uruchomić, bez sukcesu. Przyszło natchnienie i poprosiłem o pomoc Św. Józefa, który jest moim patronem, prosząc jednocześnie: Panie Boże jeżeli jest taka Twoja wola proszę uruchom ten kocioł, bo nie chcę w nieskończoność przedłużać mojego pobytu w Brazylii.
Po tej krótkiej modlitwie nacisnąłem przycisk kasowania alarmu i o dziwo kocioł ruszył (pracował później bez problemu). W tym momencie wszedł jeden z moich kolegów, który jest/był protestantem i zapytał jak to zrobiłem, że ten kocioł pracuje. Powiedziałem mu o mojej modlitwie – totalny szok – przecież oni obaj znali się na tych kotłach i sprawdzili, co tylko możliwe. Od tej pory nazywali mnie „facet ze złotymi rękami” a ja odpowiadałem, że taka była Wola Boża.
2020-03-31
"Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli" (J24, 29) Umiłowani w Chrystusie Panu bracia i siostry. Pragnę podzielić się z Wami moim doświadczeniem wielkiego Miłosierdzia Bożego. Zachowując wszystkie zalecenia zabezpieczające przed koronawirusem - jakie docierają do nas przez media - mamy jeszcze jedno, które można nieustannie stosować. Wychodząc z "Biedronki" wcale nieuspokojona zabezpieczeniami, zatrzymałam się i niespodziewanie powiedziałam: „Jezu przecież Ty jesteś najmocniejszy i najskuteczniejszą ochroną przed tym wirusem, więc proszę Cię oczyść mnie". I zrobiłam znak [...]
2020-03-24
Mam 65 lat. W wieku 25 lat zachorowałam na „Reumatoidalne zapalenie stawów” – dawna nazwa: „gościec stawowy postępujący”. Przez te 40 lat choroba bardzo zniszczyła moje stawy i osłabiła organizm.
W poprzednich latach często chorowałam na anginę lub zapalenie gardła… Teraz to się trochę wyciszyło; staram się dbać o siebie, nie piję napojów czy mleka z lodówki oraz ciepło się ubieram.
Zdarza mi się od czasu do czasu jakieś przeziębienie, ale swoim, domowym sposobem jakoś wracam do zdrowia, np. na ból – płuczę „Septosanem” – zioła, piję herbatę z dzikiej róży i wiele innych sposobów stosuję w ostatnim czasie, nie zarażam się grypą od członków mojej rodziny (mieszkam z córką, zięciem i trzema wnuczkami).
W ostatnich tygodniach na świecie, a teraz w Polsce doświadczamy dynamicznego rozpowszechniania się zarazy tzw. koronawirusa.
Siostra moja mieszkająca w Gdyni przysłała mi SMS-em przepis na lekarstwo na wszelkie bakterie podane przez Matkę Bożą (współczesnemu nam śp. Adamowi Człowiekowi).
Wewnętrznie czułam, że jest to lekarstwo, które ma nas uchronić przed tym koronawirusem.
Rozpisałam nawet na kilku kartkach i rozdałam znajomym jak również dla właścicielki sklepu zielarskiego, gdzie poszłam po zioła.
Od kilku dni czułam, że bierze mnie jakieś przeziębienie: było mi zimno, miałam zachrypnięty głos, bolała mnie głowa, bolało mnie w piersiach, ból w plecach po obu bokach, miałam katar i kichanie, a gorącą głowę. Głowę namaszczałam olejkiem św. o. Pio - głowa stygła, więc zaczęłam się leczyć sprawdzonym dotychczas domowym sposobem, ale nie przynosiło to pożądanego efektu - wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej się nasilało. Wtenczas pomyślałam, że jest to coś o wiele gorszego. Nawet nie poszłam na coroczną okolicznościowa adorację przed uroczystością św. Józefa (18.03.), bo nie byłam w stanie, nie mówiąc już o ewentualnym zarażeniu innych.
Nie mając wyjścia – w wigilię św. Józefa, zrobiłam lekarstwo wg przepisu podanego przez Matkę Bożą – wypiłam i położyłam się spać. Gdy wstałam rano na różaniec, czułam się znacznie lepiej: nie leciało mi z nosa, na kichanie też mnie nie brało. Ponownie zrobiłam trzy porcje lekarstwa i ciepłe wypiłam całą szklankę. Jeszcze rano powiedziałam córce, że mi się polepszyło po wypiciu zrobionego lekarstwa. Ona również miała katar i kichała, więc wypiła pół szklanki i o dziwo – po kilku godzinach objawy choroby (katar i kichanie) zaczęły się zmniejszać.
Ja zaś w uroczystość św. Józefa (19.03) czując się dobrze (nie mając objawów kataru i kichania) poszłam do kościoła św. Józefa Oblubieńca NMP na mszę św. (po łacinie na godz. 18:00). Siedziałam w ławce z koleżankami nie mając żadnych oznak choroby (nie bolało mnie gardło ani nie miałam kaszlu).
Po Mszy św. Wiesiu zdziwił się, że jestem w kościele (dzień wcześniej rozmawialiśmy przez telefon, że nie będzie mnie z uwagi na przeziębienie) i opowiedziałam mu, co zaszło.
Pragnę zaznaczyć, że w dalszym ciągu piję 2 razy dziennie po szklance tego lekarstwa, (córka również) i doświadczam, że poprawia się krążenie a przez to nie odczuwam już tak przenikliwego zimna jak miało to miejsce dotychczas, z którym miałam problemy. Dodam jeszcze, że od kilku lat lekarstwo popijam tylko wodą święconą egzorcyzmowaną lub błogosławioną z cudownych miejsc - wierząc, że ta woda chroni mnie od grypy.
Za tę łaskę uzdrowienia i za wszelkie łaski otrzymane: niech Bóg będzie uwielbiony w Maryi Niepokalanej zawsze Dziewicy. Amen.
mr Bożena z Koszalina
PS. Piszę to świadectwo, aby również inni bracia i siostry (w Chrystusie) doznali pomocy i opieki Matki Najświętszej jak ja tego doznałam.
Recepta Matki Bożej na lekarstwo,
"abyście nie bali się żadnej epidemii,
a we wszystkim zaufali Bogu.
2019-04-13
„Gdy zostaniesz moją własnością oczyszczę ciebie, dam ci siłę i moc zwyciężyć wszelkie zło” źródło: Głos MR nr 34 str. 39 Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Najświętsza Maryjo Panno, Twojemu Niepokalanemu Sercu zawierzam to świadectwo wraz z każdą osobą, która będzie je czytała. Z mężem poznaliśmy się gdy miałam 18 lat. Przez kilkanaście tworzyliśmy związek niesakramentalny. Żyliśmy tak jakby Pana Boga nie było, łamiąc przez ten czas wszystkie 10 przykazań. Po zakończeniu edukacji wyjechałam do Anglii. Moje zainteresowania oscylowały wokół New Age’u i okultyzmu. [...]
2018-09-02
Recenzja do książki autora Ks. Tournyol du Clos -
„Uwolnienie z mocy złego ducha. Praktyczny przewodnik”
wraz z własnym świadectwem s. Anny z Warszawy
Kupiłam tę książkę, bo zainteresował mnie podtytuł tej publikacji: „Praktyczny przewodnik”. Książka ta w twardej oprawie z charakterystycznym dla tej tematyki obrazem św. Michała Archanioła, który niszczy złego. Warto [mieć] i przeczytać tę książkę, która zawiera 166 stron i jest praktycznym przewodnikiem uwalniania od złych mocy. Posiada imprimatur Kościoła. Autor: Ks. Tournyol du Clos – to kapłan z wieloletnim doświadczeniem w posłudze uwalniania i egzorcyzmowania.
Książka jest podzielona na dwie części. Pierwsza część stanowi: Strategia walki duchowej” w formie bardzo ciekawych pytań i ukierunkowanych odpowiedzi, co pomaga czytelnikowi rozeznać własne położenie.
Część druga zawiera: „Modlitwy obrony przed złym, które każdy człowiek może odmawiać dla obrony własnej oraz rodziny i otoczenia.
Na zakończenie są podane 2 aneksy:
Aneks I „Dla przecięcia diabelskich więzów”. Ks. Tournyol du Clos przypomina, iż każdy chrześcijanin może na mocy swego chrztu uwolnić się z pęt demona. Przede wszystkim powinien on pozbyć się wszelkich przedmiotów o charakterze okultystycznym; na ile to możliwe spalić te przedmioty skrapiając wodą święconą i solą (jak zalecał św. Paweł Dz 19,19), następnie zaleca się dobrą spowiedź generalną z następującymi po sobie regularnymi spowiedziami. Dalej powrót do intensywnego życia modlitewnego i sakramentalnego oraz przebaczenia tym, którzy nas skrzywdzili.
Aneks II zawiera „Modlitwę o uzdrowienie międzypokoleniowe” (tekst tej modlitwy z wprowadzeniem jest w poprzednim numerze Głosu Małego Rycerz nr 30 str. 42-50). Autor zwraca tu uwagę na fakt, że nikt nie przychodzi na świat nie będąc jednocześnie obarczonym przez dziedzictwo, z którego rzadko zdaje sobie sprawę (s. 144)
W wielkiej liczbie przypadków okazję tę wykorzystuje demon dla dręczenia, obrażania, czy nawet opętania jakiejś osoby od dzieciństwa.
Nie bez znaczenia jest zabezpieczenie się przeciw wpływowi, który demon mógł zyskać na całą nasza rodzinę. Dlatego też dobrze jest prosić Boga, aby uzdrowił nasze drzewo genealogiczne i zatrzymał przekazywanie szkodliwych wpływów a nawet klątw i przeciął więzy, które leżą u zarodka zła.
W tym celu zaleca się gregoriankę genealogiczną – codziennie odprawia się Mszę św. w intencji każdego z naszych bezpośrednich przodków w ramach 4 pokoleń.
Rodzice – 2
Dziadkowie – 4
Pradziadkowie – 8
Prapradziadkowie – 16
R = 30
Zamówiłam taką gregoriankę, a ponadto każdego dnia w czasie jej odprawiania modliłam się zgodnie z zaleceniem Autora książki – Aneksem II (tekst tej modlitwy z wprowadzeniem jest w poprzednim numerze Głosu Małego Rycerz nr 30 str. 42-50).
Już po pierwszym dniu przyśniła mi się grupa ludzi przed wejściem do kościoła. Ci ludzie powiedzieli mi, że czekają na JUBILEUSZ.
Po drugim dniu modlitwy i odprawionej gregorianki przyśniła mi się ta sam grupa ludzi już w Kościele oczekująca na Mszę św. Byłam tam tez i ja, i moja siostra. Przy ołtarzu stał starszy ksiądz ubrany już w ornat i wypowiedział głośno i powoli słowa: „Czy ja mogę odprawić Mszę św. jubileuszową w intencji swojej i tych wszystkich zebranych?” (zaznaczam, że pochodzę z rodziny, gdzie było bardzo dożo powołań do kapłaństwa i życia zakonnego).
Sen zakończył się, a ja zastanawiałam się dlaczego jeden i drugi raz mówiono mi nie o Mszach św. genealogicznych, ale o Mszy św. Jubileuszowej i skojarzyłam ze Starym Testamentem. Tam Bóg mówi o odpuszczeniu wszelkich długów z racji JUBILEUSZU, także obecnie można zyskać odpust zupełny np. z racji JUBILEUSZU KORONACJI cudownego obrazu lub inny.
Przez czas odprawiania wspomnianej gregorianki miałam jeszcze inne sny – np. że sprzątam w domu Rodziców itp.
Także w czasie odmawiania modlitw Aneksem II zauważyłam, ze u mojego prawego boku stoi piękna świetlista postać mojego Anioła Stróża, który uważnie przypatruje się i przysłuchuje mojej modlitwie.
Gorąco zachęcam wszystkich małych Rycerzy Miłosiernego Serca Jezusowego i innych Czytelników naszego czasopisma, aby modlić się za naszych bliskich zmarłych, którym winniśmy pomoc, a także za siebie i nasze rodziny, prosząc Boga o łaskę wyzwolenia z grzechów i życia zgodnego z Wolą Bożą.
s. Ania z Warszawy
P.S.
Aneks I „Dla przecięcia diabelskich więzów”. (tekst tej modlitwy z wprowadzeniem jest w 31 numerze Głosu Małego Rycerza str. 28-31).
Aneks II zawiera „Modlitwę o uzdrowienie międzypokoleniowe” (tekst tej modlitwy z wprowadzeniem jest w 30 numerze Głosu Małego Rycerza str. 42-50).
Wydawnictwo AAs.c.
30-332 Kraków, ul. Swoboda 4
tel. 12 292 04 42
e-mail: klubreligijna.pl
www.religijna.pl, www.aa.cpm.pl
2018-08-30
SPODNIE – TEMAT KTÓRY WRACA JA BUMERANG NA SZPALTY NASZEGO „GŁOSU MAŁEGO RYCERZA”
Przyszła kolej na moje świadectwo. Jak to się u mnie zaczęło ? I jak się rozwijało ? A zaczęło się od św. Anny:
JAK ŚW. ANNA WYRZUCIŁA MNIE ZE SPODNI
Było to prawie 10 lat temu. Łukasz, który z „ulicy” trafił do naszej wspólnoty – Legionu MRMSJ i już się „na dobre zadomowił”, pewnego dnia bardzo nas zaskoczył. Było to w dzień święta Św. Anny – 26.07. Przyszedł na spotkanie z dużym wizerunkiem Św. Anny i powiedział, że Ona też chce być naszą opiekunką. Powiedziałam, że bardzo chętnie Ją przyjmiemy, tym bardziej, że była patronką mojej matki noszącej Jej imię i w pewnym sensie moją babcią – bardzo cenną – bo moje ziemskie babcie już nie żyły, kiedy się urodziłam. Przywitaliśmy ją modlitwą, pieśnią i umieściliśmy na tablicy wśród innych naszych patronów.
Nasze spotkania modlitewno-formacyjne zawsze kończyliśmy rozmową rozważając; kwestie sporne, niezrozumiane wersety z Pisma Świętego, świadectwa. Wszystko służyło kształtowaniu właściwej postawy małego rycerza a nade wszystko zrozumieniu Słowa Bożego i stosowaniu go w życiu. POZNAĆ PRAWDZIWIE BOGA. ŻYĆ ZGODNIE Z JEGO WOLĄ. ROZPOZNAWAĆ JĄ I TRWAĆ NIEUSTANNIE W BOGU – WE WSZYSTKIM.
W tym pamiętnym dniu było inaczej. Niespodziewanie pierwszy odezwał się Łukasz: „NIE PODOBAJĄ MI SIĘ KOBIETY W SPODNIACH”. Zaniemówiłyśmy. Każda z nas oczywiście w spodniach. Pierwsza ochłonęłam i zapytałam: Jak to jest, że ty taki młody (miał 23-24 lata) to mówisz. Czy młode dziewczyny w spodniach też ci się nie podobają ? Odpowiedział: „No pewnie. Kobiety powinny chodzić w spódnicach”. Padały kolejne pytania i on w końcu trochę poirytowany – dość mocno powiedział: „Nie podobają mi się… I już”. Kolejno zaczynamy się tłumaczyć; bo tak wygodnie, bo taka moda, bo córka mnie namówiła, przy mojej pracy nie mogę z nich zrezygnować, zresztą to mój służbowy ubiór. No i przyszła kolej na mnie. Byłam szczera ! Powiedziałam: nie potrafię zrezygnować ze spodni. W niczym się tak dobrze nie czuję. Mam je prawie we wszystkich kolorach i fasonach. Na koniec dodałam: nie wiem co mogłoby mnie „wyrzucić” ze spodni – musiałoby to być coś bardzo mocnego.
Na drugi dzień jest Msza Święta w maleńkim kościółku (w lesie) na Górze Chrobrego. Kościółek pod wezwaniem Św. Anny. Jest to dzień odpustu ku Jej czci. W lecie ,w każdą niedzielę o godzinie 15 odprawiana jest tam Msza Św. Jest 27 lipiec. Dzień pochmurny. W kościółku mieści się niewiele osób. Ołtarz wystawiony jest na zewnątrz. Swoisty urok. Ludzie między drzewami w grupkach rodzinnych lub pojedynczo. Dzieci na kocykach pod drzewami. Tylko ta pogoda… Czy obejdzie się bez parasolek i peleryn ? Bo różnie bywa. Przed mszą świętą nowy kapłan uczy nas nowej pieśni ku czci Św. Anny. Bardzo mi się podoba i uczę się jej z zamkniętymi oczami żeby się lepiej skupić. W pewnej chwili czuję ciepło na lewym policzku. Nie otwierając oczu – ucieszona – myślę: słoneczko nam świeci. Dalej czuję to ciepło i jeszcze jakby lekki powiew wiatru. Otwieram oczy i widzę, że dzień jest dalej pochmurny – całe niebo zasnute chmurami. Zamykam znowu oczy i znowu czuję to ciepło i jakby delikatne łaskotanie na policzku. W myślach pytam: czy to Ty Św. Anno tak pięknie mnie witasz ? I w tym momencie pojawia się obraz mojej sukienki, która od trzech lat czeka, żeby ją skrócić. Jest bardzo ładna ale przez fantazyjny krój nie jest to proste. Wtedy pomyślałam że jest kolejne lato i Św. Anna mi o niej przypomina. Już miałam Jej podziękować ale pojawiło się w tym momencie przypomnienie inne – wczorajsze słowa Łukasza. A te słowa KOBIETY POWINNY CHODZIĆ W SPÓDNICACH poczułam je tak mocno, że aż „dreszcz przeszedł” mi po plecach. Ludzie śpiewali, a ja patrzyłam na moje spodnie i myślałam; jak iść do lasu – do Ciebie Św. Anno, wspinać się do góry – i to tak wysoko – w spódnicy ? Ale Św. Anna miała kolejny argument. Przypomniała mi pewne spotkanie w Kaliszu – w pokoju naszej śp. Siostry Zofii. Było nas kilka osób. Toczyła się rozmowa – właśnie o spodniach. Jedna z rycerek opowiadała z wielkim zapałem jak sobie nie wyobrażała funkcjonowania bez spodni. A teraz w spódnicy wchodzi na drabinę, maluje mieszkanie, pracuje na działce i nie ma żadnego problemu – wręcz przeciwnie – sprawia jej to radość. A to już chyba Łaska Boża. No i wtedy… z żalem, ale z mocnym postanowieniem obiecałam Św. Annie, że „wyskoczę” z tych spodni jak tylko wrócę do domu. I tak się stało. Był to ostatni dzień królowania w moim życiu spodni. Kolejne przypomnienie. Moje oszustwa – rodzaj zakłamania. Skończy się moje przebieranie w spódnicę na dworcu w Kaliszu kiedy przyjeżdżałam na spotkania Legionu małych rycerz, poczułam ulgę. Już nie muszę udawać, że jestem posłuszna Bogu, ale było mi bardzo przykro. Raniłam Boga ubiorem niegodnym kobiety i zadawałam Mu ból prowadząc dwulicowe życie. Przepraszam Cię mój Boże kolejny raz i nie ustanę aby Ci wynagradzać za te i inne odstępstwa od Twoich nakazów. Będę Ci służyć we wszystkim co mi zlecisz. Ty wiesz, że wszystko przyjmuję, choć nieraz wydaje mi się, że dajesz mi ponad miarę. Ale zawsze dajesz przemiennie - darzysz wtedy łaskami. Dziękuję za wszystko Dobry Boże. Dziękuję i będę Cię uwielbiać przez wieczność całą i będę Ci służyć w tym, co zapewne będzie moją nową drogą krzyżową, bo wiele znaków dostawałam od ciebie i rozumiałam, że chcesz żebym Ci pomogła przywrócić kobietom godność, którą tracą bez świadomości tego lub przez bezmyślności. Czy psychozy tłumu do, której doprowadzają trendy mody. Po wielu latach, z coraz większą wiedzą, doświadczając różnorodności działań złych duchów – przeciwników piękna, czystości, moralności i godności - nietrudno zobaczyć ich działanie, doskonale przemyślane, oparte na pewności szybkiego sukcesu (bo nic tak szybko nie rozprzestrzenia się jak moda) zbierają obfite żniwo. Bo najłatwiej uderzyć w kobiety i najskuteczniej; przez trendy mody, bycie na topie, bycie podziwianą, odważną - w coraz śmielszym obnażaniu ciału. Bóg schodzi na dalszy plan. Moda przed Bogiem. Moda to najstraszniejszy bożek – ogłupia nawet starsze kobiety, które nie widzą jak żałosny to widok ich zdeformowanych ciał – wyeksponowanych przez pseudo spodnie. Najmocniej trafiony strzał diabelski. Dlaczego najmocniejszy ? Bo zawładnął nawet osobami wierzącymi, oddanymi Bogu całym sercem, które czczą Go, służą Mu, a mimo to, choć wiedzą, iż jest to Bogu niemiłe – nie chcą, czy nie potrafią uwolnić się z tej NIEWOLI (jakby spętane niezrozumieniem czy nierozpoznaniem WAGI i MOCY) złego, który za tym się kryje. Trafiony, ale czy zostanie zatopiony?
Jak już wspomniałam, wiem, że Bóg oczekuje pomocy. Czy tylko mojej ? Może to świadectwo, które piszę od miesiąca i nie mogę z różnych przyczyn (nie Bożych) go dokończyć, poruszy serca innych kobiet gotowych stanąć do zaciętej walki. Wszak do niej jesteśmy powołani (do walki ze złymi duchami na czasy ostateczne).
Zadanie to nie jest łatwe. Wielokrotnie zwracałam uwagę znajomym cytując Słowo Boże i mówiąc o świadectwach, a wszystko bezskutecznie. Kończyło się to różnymi epitetami, których nie będę przytaczać. Zaniechałam mówiąc „Panie, będę świadczyć sobą”. Pan mi pomagał bardzo. Coraz częściej dostawałam bardzo ładne spódnice i sukienki i czekałam aż ktoś mnie zapyta, czemu nie chodzę w spodniach. I wtedy będę głosić! Niestety w tym mi nie pomógł.
2018-03-04
Dzieciątko Jezus ofiarowało mi Mszę Świętą
Gdy w niedzielę, dnia 25.02.18, udałam się jak zwykle na polską Mszę Świętą do kościoła St. Marien w Berlinie, nic nie wskazywało na to, aby miało się tam wydarzyć coś niezwykłego..., a jednak stało się inaczej.
Zostałam miło zaskoczona!
Tuż przed Mszą Świętą do ławki, w której siedziałam, weszła moja koleżanka i szepnęła mi, że dzisiejsza Msza Święta jest w mojej intencji i już za chwilę to samo usłyszałam z ust ksiądza Grzegorza, a jej słowa brzmiały następująco:
„Dla pani Danusi, o Boże błogosławieństwo i opiekę Matki Bożej”.
Zdumiało mnie to i bardzo ucieszyło!
Nie ukrywam, że ciekawił mnie ofiarodawca, któremu koniecznie chciałam podziękować za ten tak piękny prezent.
Po zakończeniu Mszy Świetej udałam się do zakrystii, pytając komu mam do zawdzięczenia tę łaskę? „Księdzu proboszczowi” – brzmiała odpowiedź. „On wpisał jako intencja tylko słowo „Danuta”, a myśmy to trochę upiększyli...” - odpowiedział mi na to kapłan.
Tego dnia nie weszłam do zakrystii...
W każdą niedzielę jestem w tym kościele dość wcześnie, aby z Niemcami odmowić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Potem mam 1 godzinę czasu do rozpoczęcia Eucharystii w języku ojczystym. To mój czas na modlitwę. W tej godzinie zawsze jednak wchodzę krótko do zakrystii, aby się napić i odetchnąć...
Jednak tej niedzieli tego nie uczyniłam i nie mogłam księdzu wyjaśnić co mogłoby oznaczać słowo „Danuta” wpisane jako intencja – miałam tam wpisać intencję kola Różańcowego, która została już jednak odprawiona w środę, o czym nie wiedział nasz proboszcz...
Tego dnia, 25.02.18, w dalekiej Brazylii odprawiona została 250 Msza Święta w intencji ratunku dzieci nienarodzonych przed aborcją i Miłosierdzie Boże dla wszystkich, którzy mają z nią cokolwiek wspólnego - za wstawiennictwem Dzieciątka Jezus.
Wszystko zaczęło się od naszej s.Zofii Grochowskiej...
Pan Jezus powiedzial do niej w orędziu z dnia 25.04.1995 następujące słowa:
„Światło Boże, Bożej Dzieciny zajaśniało nad światem i każdego 25 dnia miesiąca zanoście modły do stajenki Betlejemskiej, gdzie się narodziłem jako Bóg – Człowiek.
W tym dniu błogosławię wszystkim modlącym się. Raduje się moje serce, że pamiętacie o mnie”.
Te słowa wzięlam sobie do serca i to mocno!
Od stycznia 2016 roku zaczęlam odprawiać każdego miesiąca w dniach od 16 – 24 Nowennę do Dzieciątka Jezus i zamawiać w w/w intencjach Msze Święte.
W każdy 25 dzień miesiąca zamawiam specjalną Mszę Świętą dla Dzieciątka Jezus i to Ono samo ma decydować w jakiej intencji je chce ofiarować.
Dokładnie dnia 25.02.18 Dzieciątko Jezus dostało ode mnie swoją 25 Mszę z kolei, której intencje przeznaczyło dla mnie... Ono wyrazilo mi tym swoją wdzięczność!
Tak to osobiście odczytuję i za ten piękny prezent napisaniem tego świadectwa Bożemu Dziecięciu z całego mojego serca dziekuję.
Berlin, dnia 3.03.18
mrMSJ Danuta
2018-02-21
Wiedziona chęcią pomocy innym, którzy być może podejrzewają, iż mają problemy z powodu przewinień przodków – postanowiłam podzielić się tym z wami, jak to Pan Bóg wysłuchał moich modlitw i poprowadził mnie, aby powstrzymać falę zła w rodzinie mojego męża.
Zdaję sobie sprawę, że są osoby – w tym i duchowne, które nie wierzą, iż można odpowiadać za grzechy innych z rodziny. Jednak to, co doświadczyłam wskazuje jednoznacznie, że za grzechy, które nie są wynagrodzone odpowiemy sami lub nasi bliscy czy też następne pokolenia, aż ktoś wreszcie znajdzie się w rodzinie kto zechce przeprosić Boga i zadośćuczynić za swoich ziomków... Ktoś, kto będzie się modlił, przepraszał i prosił o światło Ducha Świętego jak powstrzymać te narastające latami problemy...
Wierzę, że skoro Pan Bóg pomógł mi w tej kwestii, to chce także pomóc i innym, skoro otrzymywałam przynaglenia w sercu, abym opisała to, co mnie spotkało. Ponadto po rozwiązaniu problemów w mojej rodzinie Pan zaczął mi stawiać kolejne osoby na mojej drodze z podobnymi problemami i zrozumiałam, że takich osób musi być znacznie więcej. Czułam, że to wola Boża, którą powinnam wypełnić opisując jak to wszystko zostało rozwiązane, aby pomóc innym.
Wychodząc za mąż – jak większość zakochanych ludzi – nie zastanawiałam się w jaką wchodzę rodzinę i z jaką przeszłością. Zresztą wtedy nie wiedziałam nic o grzechach dziedziczonych z poprzednich pokoleń, bo i na innym etapie duchowym byłam. Wiedząc jednak, że teść ma problem alkoholowy – zaraz po ślubie pojechaliśmy z mężem do Częstochowy zawierzyć nasze małżeństwo Maryi. Pragnęłam uchronić męża od powyższego problemu w przyszłości. Dziękowałam Matce Bożej za nasze małżeństwo i prosiłam, aby nas wzięła pod swoją opiekę. Prosiłam jeszcze o inne rzeczy, które z perspektywy czasu widzę, że zostały wysłuchane. Dodam, że mój mąż nie pije. Wierzę, że to zawierzenie uchroniło moją najbliższą rodzinę przed wieloma problemami, które nie ominęły członków rodziny męża. Gdy zaczęły się większe problemy w jego rodzinie m.in. choroby psychiczne, długi finansowe, zdrady i inne – postanowiłam im pomóc żarliwą modlitwą.
Właśnie wtedy przysłano mi różne gazetki Głosu Małego Rycerza, [czasopisma wewnątrz-wspólnotowego Legionu Małych Rycerzy Miłosiernego Serca Jezusowego], którego jestem członkiem. Przejrzałam je tylko wyrywkowo w ciągu dnia. W nocy miałam sen, w którym ujrzałam jedną ze stron tego czasopisma. Wcześniej nie zwróciłam na nią szczególnej uwagi. Była to str. 58 z Głosu MR nr 23, gdzie napisane były modlitwy za praprzodków i intencja Mszy Św. za dusze przodków z prośbą o zdjęcie [skutków] obciążeń pokoleniowych dla żyjących. Dla tych którzy nie maja tego numeru gazetki a chcieliby wiedzieć co na tej stronie było napisane podaję:
„INTENCJE MSZY ŚW ZA DUSZE PRZODKÓW
z prośbą o zdjęcie skutków wszelkich obciążeń
2017-07-23
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Mam 45 lat, jestem z rodziny wielodzietnej, życie moje było trudne. Do 18 roku życia wychowywałem się w domu dziecka, gdyż w mojej rodzinie nadużywano alkoholu. Po wyjściu z domu dziecka kontynuowałem jeszcze naukę w trybie zaocznym w technikum gastronomicznym. Po zakończeniu nauki podjąłem prace, mogłem już decydować o swoim losie oraz na co wydam zarobione pieniądze. W tym okresie poznawałem ludzi, którzy nie stronili od alkoholu i wraz z nimi na różnych imprezach przeznaczałem swoje pieniądze na alkohol. I tak powoli zacząłem się staczać na dno. Straciłem prace, mieszkanie i wylądowałem na [...]
2017-04-22
Moja Mama ma 88 lat. Od paru lat stan zdrowia zaczął się pogarszać, co wydaje się być normalne w tym wieku. Również zaczął się pogarszać stan psychiczny: płacz, złość, agresja i trwanie nieustannie w złych wspomnieniach, które kiedyś zadały jej ból. Przy próbie tłumaczenia, że należy wybaczyć i modlić się za te osoby, pojawiała się jeszcze złość kończąca się złorzeczeniem na te osoby.
Przed Świętami Bożego Narodzenia 2016r stan nagle się pogorszył. Pojawiła się wysoka gorączka, duszności, które jej cały czas towarzyszyły, ale tym razem jak sama mówiła, że brakuje jej powietrza i że na piersiach jakby miała ogromny ciężar. Siostra wezwała pogotowie, lekarz wstępnie zdiagnozował, że jest to stan przed zawałowy. W szpitalu po przebadaniu zmienili diagnozę na zapalenie płuc, a potem sami lekarze nie wiedzieli do końca co jej jest.
Po trzech tygodniach pobytu w szpitalu wróciła do domu. Stan był dalej taki sam, jedynie nie było gorączki. Natomiast nasiliła się apatia, złość, agresja, bezsenne noce, pełne niepokoju i lęku. Miałam w tym czasie kontakt telefoniczny z charyzmatyczną osobą, która stwierdziła, że na pewno jest jej potrzebna dobra spowiedź. Ale tu pojawił się problem, bo Mama ma demencję starczą i na wspomnienie o spowiedzi odpowiadała, że nie ma się z czego spowiadać, bo nikomu nic złego nie zrobiła.
Charyzmatyczka zasugerowała mi, abym modliła się do Anioła Stróża Mamy i prosiła o Ducha Świętego o pomoc i zrobiła za nią rachunek sumienia, równocześnie żebym wynagradzała za jej grzechy. Więc razem z siostrą zamówiłyśmy Msze Święte w 9 Pierwszych Piątków jako wynagrodzenie Trójcy Przenajświętszej i Najświętszej Marii Pannie. Starałam się codziennie uczestniczyć w Eucharystii i przyjmować Komunię Świętą wynagradzającą Bogu Ojcu za grzechy ziemskiej pielgrzymki mojej Mamy. Starałam się wstawać w nocy i odmawiać Drogę Krzyżową trzymając w dłoniach Krzyż, ale po kilku dniach miałam odczucie, że powinnam modlić się 24 Godzinami Męki Pana Jezusa Luizy Picaretty. Trzymając w dłoniach Krzyż przed rozważaniem przepraszałam Pana Jezusa za grzechy mojej Mamy, a kończąc dziękowałam i uwielbiałam Jego Rany całując Rany Pana Jezusa na Krzyżu.
Moja siostra również w tym czasie trwała na modlitwie oraz ofiarując trudy opieki nad Mamą i nie przespane noce jako wynagrodzenie za grzechy Mamy. Zbliżało się święto Św. Józefa i zaczęłam odmawiać 30-to dniową nowennę o łaskę Miłosierdzia, ratunek dla duszy i dobrą śmierć dla Mamy. Dzień po skończonej nowennie zadzwoniła zaprzyjaźniona charyzmatyczna osoba, której opowiedziałam historię mojej Mamy i to co się działo w tamtej chwili. Odpowiedziała mi, że mamy poprosić kapłana, aby odprawił w domu Mszę Świętą na której ma być obecne całe rodzeństwo po spowiedzi (jest nas czworo). Przed Mszą Św. sami bez obecności kapłana mamy dokonać przebaczenia:
- MAMA MA NAS POPROSIĆ O PRZEBACZENIE
- KAŻDY Z RODZEŃSTWA MA POPROSIĆ MAMĘ O PRZEBACZENIE
- MAMA MA NAS PROSIĆ O PRZEBACZENIE, ŻE NIE BŁOGOSŁAWIŁA NAS JAKO DZIECI I KAŻDEGO Z NAS MA POBŁOGOSŁAWIĆ
- MAMA MA NAS POPROSIĆ O PRZEBACZENIE, ŻE NIE BŁOGOSŁAWIŁA NASZE MAŁŻEŃSTWA I MA KAŻDE POBŁOGOSŁAWIĆ
- MAMA MA NAS PROSIĆ O PRZEBACZENIE, ŻE NIEŚWIADOMIE PRZEKAZAŁA NAM OBCIĄŻENIA POKOLENIOWE
- NA KONIEC RODZEŃSTWO MA DOKONAĆ WZAJEMNEGO PRZEBACZENIA.
Nie jestem w stanie opisać odczuć swoich, a tym bardziej bliskich, jakie wtedy odczuliśmy.
Podczas aktu przebaczania Mama...
2017-04-21
Mam na imię Aneta. Jestem młodą osobą (39 l.). Zachęcona, i niejako „zmobilizowana” w czasie modlitw - piszę o tym, co nadzwyczajnego zdarzyło się w moim życiu.
Już wiem, jak dobry jest Pan Bóg i jak ważne jest przebaczenie, aby otrzymywać od Niego wszelkie łaski i błogosławieństwo.
Nim się o tym przekonałam, byłam tzw. “niedzielnym katolikiem”. Miałam czas na zbędne zakupy, oglądanie telewizji, nadmierne dbanie o swój wygląd. Nie myślałam o Bogu. Nie zastanawiałam się nad swoim życiem, bo przecież było wszystko w porządku tak bynajmniej mi się wydawało– przecież starałam się być dobrą żoną i matką. Chłonęłam to, co proponuje dzisiejszy komercyjny świat. Miałam jakby klapki na oczach. Teraz odczytuję to jako podszepty złego ducha, który utwierdza nas w przekonaniu, że najważniejsze to mieć, a nie być. W czasie, który chcę opisać powstał konflikt między mną a mamą, po którym ona poważnie zachorowała, nie mogła normalnie funkcjonować i lekarze nie potrafili zdiagnozować choroby. W domu panowała nieprzyjemna, nerwowa atmosfera. Obwiniałyśmy się nawzajem.
Pewnego dnia siostra zaproponowała mi pójście z moim chorym synkiem na Mszę o uzdrowienie, którą odprawiać miał ks. Jarosław Cielecki i gdzie miało być udzielane błogosławieństwo olejami Św. Charbela. Nigdy nie byłam na takim spotkaniu, nie słyszałam o tym świętym, ale ze względu na dziecko, zgodziłam się. Tak się stało, że synka w końcu nie wzięłam ze sobą, a uzdrowienie najpierw nastąpiło u mnie.
Na tej Mszy św. bardzo płakałam i błagałam Pana, bym się wreszcie pogodziła z mamą i mogła przyjmować Najświętszy Sakrament.
Po błogosławieństwie olejami Św. Charbela miałam spoczynek w Duchu świętym, w czasie którego widziałam mnóstwo ludzi wokół siebie. Kiedy otworzyłam oczy – zniknęli. Myślę, że były to dusze czyśćcowe. Później usłyszałam głos Pana Jezusa, który powiedział do mnie: ”Wszystko będzie dobrze, tylko się módl, módl się z synem i przeproś się z mamą.”
Płakałam z radości i czułam w sercu przebaczenie i ogromną miłość, nie taką jaką czuje się do dzieci czy męża. Ta miłość wypełniała całe moje serce, ciało, nie potrafię precyzyjnie tego stanu określić. To było coś nadzwyczajnego. Wychodząc z kościoła uklękłam jeszcze przed figurą Maryi i gdy zaczęłam do Niej w sercu mówić moje całe ciało zaczęło drżeć. Ledwo udało mi się dojść do samochodu. Cała dygotałam i nie było mowy, bym kierowała autem. Tak się stało, że akurat w pobliżu zaparkowała swój samochód moja siostra. Gdy wracała z tej samej Mszy, a było już ciemno i padał gęsty śnieg, otrzymała natchnienie, by zajrzeć do mojego samochodu. Zobaczyła mnie dygoczącą i czekającą na pomoc. Podwiozła mnie do domu. Przed mieszkaniem poczułam jak ktoś czule mnie obejmuje i mówi: ”A teraz się tylko przeproś” i od razu, mimo późnej pory przytuliłam mamę i przeprosiłyśmy się. Opowiedziałam też domownikom, co się wydarzyło.
Następnego dnia jak gdyby nigdy nic, mama po 2 miesiącach choroby wstała z łóżka i powiedziała, że bardzo dobrze się czuje i może normalnie funkcjonować.
Została uzdrowiona także z innych chorób m.in. z guza piersi, wątroby, zniknęła ropa w kolanie i już nie potrzebuje nosić okularów, gdyż świetnie widzi. Uzdrowiony miała także bark, który miała źle złożony po złamaniu.
Syn, z którym miałam iść na tę Mszę również został dotknięty łaską uzdrowienia. Po poważnym wypadku, jakiemu uległ dwa i pół roku wcześniej, nagle w nagłym tempie zaczął powracać do zdrowia. To dla mnie jeszcze większy cud. Tata po ciężkim udarze i paraliżu, (lekarze stwierdzili udar do pnia mózgu), mimo tragicznego stanu, w jakim się znajdował teraz normalnie chodzi i z czasem się nawrócił. To, że odmawia Różańce, to też dla nas znak wielkiej łaski.
2017-03-26
SŁOWO” – którego ciemność nie ogarnęła
Był to jeden z wielu dni, kiedy kładąc się spać czuję napływ złych energii a pod powiekami widzę ciemne niewyraźne postacie, które są w ciągłym ruchu. Czasem są to wyraźne twarze, ale zniekształcone grymasem złości albo straszące – przybliżające się nieraz bardzo szybko. Unicestwić je można przez Krew Chrystusa – bardzo się jej boją. Nieraz wystarczy zrobić znak krzyża.
Tamtego dnia było inaczej. Od razu poczułam silny lęk (typowe przy ataku silnego złego). Była to bardzo duża moc „rażenia”. Widziałam bardzo ciemne kłębowiska jakby chmur, które szybko zbliżały się do mnie nasilając swój „ciężar”, który mnie fizycznie przytłaczał. Wstałam i zaczęłam się modlić wszystkimi odpowiednimi modlitwami. Uspokojona położyłam się spać. Akcja zaczęła się od nowa. Znowu modlitwa, gromnica, woda święcona i sól egzorcyzmowana. I znów kolejny atak. Korzystam z oleju egzorcyzmowanego, biorę krzyż do ręki i modlę się – odmawiam słowami serca Drogę Krzyżową. Kolejny atak jeszcze mocniejszy. Podjęłam decyzję; nie kładę się spać. Wstałam i wzrok mój padł na Pismo Święte. Odetchnęłam z ulgą. Wzięłam je i położyłam na piersiach myśląc, że jest to najpewniejsza ochrona. Ale tym razem atak był błyskawiczny i jeszcze silniejszy. I stało się coś co było poza moją kontrolą i zamierzeniem. Również błyskawicznie otworzyłam Pismo Święte. I w tym momencie wszystko pierzchło. Zrobiło się tak „czysto” i przejrzyście. I tak lekko. Powietrzy było jak po burzy – ozonowe. Szczęśliwa choć umęczona zasnęłam z rękami położonymi na otwartym Piśmie Świętym. Kiedy się obudziłam jedna kartka była lekko zgnieciona. Przeczytałam na tej stronie tam gdzie padł mój wzrok: „... i wróg został pokonany” (nie pomyślałam wtedy żeby zapisać ten werset w całości).
Od tego dnia mam zawsze Pismo Święte otwarte na stronie ostatniego czytania i mam już święty spokój, a wspomagającą siłą jest medalik św. Benedykta umieszczony nad głową i krzyż z Jezusem na szyi.
A SŁOWO STAŁO SIĘ CIAŁEM… i wroga pokonało.
mr Ela z Głuchołaz
2016-12-18
Weszłam do naszego kościoła w Józefosławiu. Podeszłam do kropielnicy przeżegnałam się i w ławce po odmówieniu pacierza rozpoczęłam przygotowanie się do Mszy Świętej. Odmówiłam modlitwę do św. Michała Archanioła, do Matki Bożej Potężna Niebios Królowo, wyśpiewałam Hymn uwielbienia Pana. I po chwili skupienia przystąpiłam do odmawiania Różańca Świętego. I wtedy Pan Jezus z upomnieniem i jednocześnie tęsknotą mówi:
- "Weszłaś do mego domu, ale nie oddałaś mi należnego szacunku - nie ucałowałaś Ran na moim Krzyżu.
Ja: - Tak Panie przepraszam za taką nieroztropność z mojej strony”, i natychmiast duchowo przystąpiłam do uwielbienia i przepraszania za swoje przewinienia, które odbiły się z ranieniami na ciele i w ciele Pana Jezusa.
Nie zdajemy sobie sprawy, jakie jest ważne wejście do kościoła i oczyszczenie z tego co nie Boże, a następnie całując wizerunek Pana Jezusa, to tak naprawdę powinniśmy zdać sobie sprawę, że całujemy Rany Pana, przepraszając Go za wszystkie przewinienia jakie dokonaliśmy od ostatniego razu przebywania w domu Pańskim. I dopiero po przeproszeniu ze skruchą, po oczyszczeniu możemy wejść do kościoła, gdzie w pełni możemy zjednoczyć się z Panem na modlitwie.
Twoja służebnica - Bożena.
2016-09-28
Nigdy nie wątpiłam w istnienie Boga i szatana jednak po narastaniu problemów, kiedy myślałam, że znajduję się w sytuacji bez wyjścia, podczas modlitwy prosiłam Boga, aby mi pomógł. Bardzo pragnęłam, żeby moja modlitwa została wysłuchana. Postanowiłam mieć pewność i zwróciłam się o pomoc do szatana - powiedziałam: „Jeżeli chcesz to ewentualnie ty możesz mi pomóc”. Z racji tego, że nie byłam świadoma konsekwencji wypowiedzianych słów, jak też siły i nienawiści, jaką szatan pała do człowieka myślałam, że to tylko takie niewinne słowa… prośba, która pewnie i tak nie [...]
2016-09-12
Mam na imię Stanisław. To, czym chcę podzielić się z czytelnikami Głosu, to moje świadectwo, które pragnę złożyć Matce Bożej i Jej miłościwemu działaniu w moim życiu. Mam głęboką nadzieję, że zachęci ono Czytelników Głosu do jeszcze pełniejszego zawierzenia się Panu Jezusowi przez ręce i serce Tej Najlepszej z Matek. Nie będę w tym miejscu opisywał licznych zbiegów okoliczności, które sprawiły, że żyję, choć po ludzku rozumując, powinno się ono skończyć, gdy maiłem 6 lat. Miało to miejsce w sytuacji, gdy strzelał do mnie Niemiec. Odległość między nami była niewielka, jednak nie trafił. Może nie chciał trafić, a [...]
2016-08-07
W ubiegłym roku ciężko zachorowałam. Diagnoza – rak złośliwy. Pierwsza myśl? Sprawka złego, pewnie nie podobało mu się to, że za łaską Bożą zapaliłam dużą liczbę młodych ludzi do modlitwy różańcowej. Diagnoza nie wywołała ani lęku, ani przygnębienia, w sercu cały czas gościł wewnętrzny pokój. Leczenie okazało się na tyle agresywne, że organizm nie wytrzymał. Po pierwszej chemii okazało się, że jest zbyt słaby, by przyjąć kolejną. I wtedy historia mojej choroby zmieniła tory. Widząc, co się dzieje, zrezygnowałam z dalszego leczenia w szpitalu, zawierzyłam się Panu Bogu i oddałam wszystko w Jego ręce. Oczywiście nie [...]
2016-07-25
TESTAMENT UWIELBIENIA MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
"DO KOŃCA SWOJEGO ŻYCIA
BĘDZIESZ WIELBIŁA
MOJE NIESKOŃCZONE MIŁOSIERDZIE!!!"
Taki otrzymałam sen od Jezusa przed moim uwolnieniem przyszedł do mnie i napisał mi to palcem na sercu kreśląc godzinę 15:00 Miłosierdzia Bożego.
Od dzieciństwa interesowałam się światem duchów i wszystko rozpoczęło się od zabawy i filmów o czarodziejkach i wyobrażaniu sobie, że jestem dobrą wróżką i mam zdolności paranormalne.
Mój tata wypożyczał mi filmy o czarownicach, bo nie dostał tej łaski od Ducha Świętego, która daje dar rozeznania, co można dziecku dać a czego nie wolno oglądać!
Tata sam powiedział, że robił takie zabawy ze swoją siostrą i wywołali raz ducha i talerzyk się poruszył.
Karmiłam się magią, jako mała dziewczynka nie mając tej świadomości o zagrożeniu.
Mój umysł był ciekawy i chłonny informacji, a zły duch wykorzystał moją ciekawość dziecka i posadził już wtedy w mojej duszy ziarenko okultyzmu.
Byłam pod opieką babci na wsi, kiedy moi rodzice pracowali potrzebowałam ich w tym okresie dorastania, ale w tej samotności poczułam, że jestem inna niż wszystkie dzieci a perfidią diabła było szeptanie mi o tym, aby odsunąć mnie od rodziców i Boga… Zaczęłam schodzić na złą drogę...
Zbierałam talizmany na szczęście, koniczynki i czytałam horoskopy wierzyłam w istoty i zjawiska paranormalne i straszyłam tym dzieci czerpiąc z tego satysfakcję wyższości i inteligencji.
Rozpoczęła się moja pierwsza Komunia Święta, kiedy wróciłam od babci i wszystko mi się nie podobało… Moja sukienka nie była taka piękna i droga jak miały koleżanki z klasy. Wstydziłam się rodziny.
Byłam wściekła i… kiedy weszłam do kościoła i rozpoczęła się uroczystość to bardzo zasłabłam i mama musiała zabrać mnie z kościoła. Źle się tam czułam i z wielkim bólem wytrzymałam do końca.
2016-07-13
ŚWIADECTWO
Chciałabym się podzielić moim doświadczeniem, wizją duchową. Od chwili otrzymania i nałożenia medalionu Matki Bożej Strażniczki Wiary czuję Światłość Ducha Świętego w postaci ognistej kuli z przodu nad moją głową. Promienie tej światłości obejmują moją głowę i część klatki piersiowej.
Przez te promienie spływa na mnie ogromna miłość Boga i rozjaśnia takie zakątki umysłu, które do tej pory były zakryte w codziennym życiu. Światłość ta opromienia, daje jasność i trzeźwość myślenia w rozeznaniu i wyborze właściwych dróg działania. Amen
2016-05-31
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus Miłosierny i Maryja zawsze Dziewica!
2016-04-25
Od dziecka mam dolegliwości - bóle głowy i żołądka, a także wymioty aż do nieprzytomności. Przychodzą nie wiadomo dlaczego i bez jakiegoś powodu. Badania lekarskie nie wykazały przyczyny. W trakcie rekolekcji w Częstochowie - to był właśnie ten dzień, 9.04.2016 – w sobotę, od rana bolała mnie głowa i żołądek, było mi bardzo zimno i miałam dreszcze. Spowodowało to, że nie byłam w stanie pójść na Apel Jasnogórski i nie uczestniczyłam we Mszy Św. o godz. 22:00. Położyłam się spać. Siostra przyszła po mnie pytając, czy chcę pójść na indywidualne błogosławieństwo. Kiedy Ks. Maciej zapytał: - [...]
2016-04-25
W dniu 12 lutego 2016 r. (to był piątek) poszłam do lekarza okulisty na badanie oczu, żeby zmienić okulary do czytania. I wtedy usłyszałam od lekarki: „daję pani skierowanie do szpitala na operację, ponieważ w pani oku podczas badania wykryłam dwa ogniska zapalne i stwierdziłam u pani nabłoniaka powieki dolnej (nowotwór złośliwy). Potem przyjdzie pani na kontrolę.” Byłam bardzo niespokojna i w poniedziałek 15 lutego 2016 r. pojechałam do szpitala onkologicznego w Gdyni Redłowie. Tam, w poradni okulistycznej przeszłam konsultacje, które przeprowadziło trzech lekarzy okulistów. Diagnoza była taka sama jak poprzednio. Wyznaczono mi [...]
2016-04-21
Przedwczoraj (19.04.2016) rozmawiałam z koleżanką i powiedziałam jej, że teraz powinniśmy w sposób szczególny – jak to powiedział ks. Dominik Chmielewski – rozkazywać diabłu, nie bać się, ale na głos gonić go; tzn. np.: „Mocą Najświętszego Imienia Jezus rozkazuję odejść ode mnie wszystkim demonom a zwłaszcza: nienawiści, zemsty, żalu, bólu, goryczy, bezradności, rozpaczy, samopotępienia, niegodności, zamknięcia, depresji, lęku, paniki, złości, chorób, zazdrości, nieprzebaczenia, egoizmu, pychy ( itd.- wymienia się zależnie od stanu i potrzeb) i więcej tu nie wracać! Amen!” ( można [...]
2016-03-19
"Mąż-ewangelik często podchodzi do tych błyszczących medalików i przypatruje się nim uważnie".
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Mam na imię Ania, od 3 lat jestem małą rycerką MSJ, mieszkam wraz z mężem - ewangelikem w Berlinie.
Do niedawna byliśmy w posiadaniu małego domku letniskowego w górach Harz, na terenie Niemiec, w którym od czasu do czasu wypoczywaliśmy.
6 lat temu otrzymałam od brata Krzysztofa, również rycerza, garść medalików Matki Bożej Niepokalanej do rozdania. Postanowiłam, że 3 z nich zawiozę do naszego domku w górach i tak to też uczyniłam. Położyłam je na szafce, gdzie znajdowało się Pismo Święte i wisiał obraz Oblicza Jezusa z Całunu Turyńskiego.To był mój ołtarz.
Nasz domek nie posiadał ogrzewania, więc panowała tam wilgoć. Ona z kolei doprowadziła do tego, że moje medaliki całkowicie z czerniały...
2015-10-30
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pisząc świadectwo otrzymanych łask modlitwą uwielbienia, chciałabym podziękować Bogu obecnemu w Najświętszym Sakramencie za Jego nieskończoną miłość, dobroć i miłosierdzie. Od kilku lat miałam ogromne problemy ze znalezieniem pracy, wysyłałam dużo podań, byłam wzywana na rozmowy, z których nie wiedziałam do końca co wnioskować. Bardzo cierpiałam z tego powodu i byłam strasznie zagubiona. Modliłam się tak wiele, odmówiłam nowenny, pytałam się Boga dlaczego nie chce mnie wysłuchać. Bałam się swojej przyszłości.... Nie miałam żadnych znajomości, wsparcia ze strony rodziny, ciągle tylko słyszałam uwagi, że za mało się staram i nie chce mi się pracować.
W każdą środę miesiąca w innej miejscowości odbywało się nabożeństwo z modlitwą o uzdrowienie, na które tym razem pojechała moja mama. Jak do tej pory wspomina miała ogromny wewnętrzny przymus, aby uczestniczyć w nabożeństwie. Po Eucharystii ksiądz zachęcał do lektury książeczki Pani Marii Rybińskiej-Górki "Modlitwa uniżenia”, będąc samemu jej wielkim zwolennikiem. Kiedy trafiła w moje ręce zaczęły się prawdziwe cuda. Byłam bardzo poruszona jej treścią, a najbardziej modlitwą uwielbienia, którą zapragnęłam odmawiać natychmiast ilekroć uklęknę przed Najświętszym Sakramentem. Jest przepiękna, to za mało powiedziane, ona wyraża prawdziwą miłość i wdzięczność człowieka wobec prawdziwej Potęgi i Wszechmocy Boga.
Postanowiłam również napisać do Pani Marii, mając wielką nadzieję na pomoc, radę co mam robić, kiedy Bóg nie chce wysłuchać moich modlitw. Postawa i zachęta do szukania odpowiedzi na dręczące pytania sprawiły kulminacyjny zwrot w moim życiu. Jeszcze w tym samym dniu, kiedy dostałam odpowiedź kupiłam książkę Merlin R. Carothers „Moc uwielbienia”, którą Pani Maria mi zaproponowała. Zaczęłam wertować kartki już w trakcie drogi, na ulicy czytałam fragmenty wystarczyło kilka, aby zrozumieć wszystko.... Poszłam z tą książką od razu na adorację i zaczęłam uwielbiać Boga za całe życie, dziękowałam za wszystko, cierpienia, ból, zranienia, choroby, trudne relacje i odrzucenie. A najbardziej dziękowałam za brak pracy i wszystkie trudności z jej znalezieniem. Uwielbiałam Boga całym sercem za nędzę duchową i materialną, wykorzystywanie przez innych, brak pieniędzy, za wszystkie łzy, które wylałam przez tyle lat. Zrozumiałam, że w ten sposób wypełniała się w moim życiu wola Boża, tak trudna, niezrozumiała i nigdy tak naprawdę przeze mnie nie zaakceptowana. Bardzo płakałam....
Na drugi dzień po tym zdarzeniu otrzymałam poważną propozycję pracy i to w swoim upragnionym całym sercem zawodzie. Nie wiem jeszcze nie mogę ochłonąć, jeszcze nie dociera to do mnie, nie wierzę do końca, że tak może być....
Od tamtej pory książeczkę Pani Marii "Modlitwa uniżenia” mam zawsze przy sobie, odmawiam z niej tą cudowną modlitwę uwielbienia Pana Jezusa w kościele, instytucjach, ilekroć mam trudne spotkanie, rozmowę i wszystko układa się tak wspaniale, ludzie są przychylni i jest inaczej, czuje się obecność i ciepło Boga. Również cieszę się bardzo, że nasza kochana Ojczyzna odzyskała po tylu latach totalitarnych rządów prawdziwą wolność, demokrację, która zacznie się nareszcie odradzać. Prawdziwy cud Boga, zwycięstwo Maryi zapowiadane już wcześniej przez mistyków.
Na początku tego roku miałam sen, wysoko w chmurach nieba na białym orle w koronie i czerwonym płaszczu, bardzo szybko leciał Pan Jezus. Nie wiedziałam, co on znaczy, aż do tej chwili wygranych wyborów. Modliłam się nocami, nawet w dniu ogłoszenia ostatecznych wyników modlitwą uniżenia, bo wiedziałam, że walka toczy się do końca o wszystko...
Panie Boże bądź uwielbiony za czas Twojej wielkiej mocy, siły i potęgi.
Anna S. z Przeworska
2015-10-22
Modlitwy nie ulegają przedawnieniu!
Mam na imię Lucyna, od 5 lat opiekuję się osobami chorymi i co jakiś czas mam łaskę towarzyszyć niektórym z nich podczas ich śmierci, modląc się o ich zbawienie.
Niestety większość przebywających w moim ośrodku ludzi jest niewierząca i odchodzi z tego świata bez pojednania z Bogiem! Ten stan rzeczy bardzo mnie smuci i niepokoi...
A teraz opiszę to, czego ostatnio doświadczyłam w pracy w związku z powyższym:
W sobotę, dnia 17.10.2015, pracując na popołudniowej zmianie, zauważyłam, że jedna z naszych pacjentek leży w agonii i byłam przekonana, że tej nocy umrze. Jakże zdumiałam się jej widokiem na następnej mojej zmianie, która przypadała w nocy z niedzieli na poniedziałek.
Ta kobieta jeszcze żyła, a ja poczułam, że ona czeka na moją modlitwę!
Gdy popołudniowa zmiana opuściła już nasz ośrodek, wtedy ja udałam się do umierającej, aby ofiarować za jej duszę Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Następnie obeszłam wszystkich pacjentów i znów powtórzyłam odmawianie tej modlitwy przy niej, a z nią nic się nie działo...
Dokonałam następnego obchodu chorych, aby powrócić do konającej i tym razem odmówić w jej intencji Drogę Krzyżową... i dalej nic się z nią nie działo!
Zniechęcona już powoli małą skutecznością moich modlitw, wypowiedziałam w duchu następujące słowa: "Panie Boże, co Ty byś jeszcze chciał, abym dla niej zrobiła?" Wtedy nasunęła mi się myśl, aby sięgnąć po komputer i tam wyszukać jakąś modlitwę za konających i poszukałam...
To były 3 skuteczne modlitwy za umierających!
Wydrukowałam je sobie i natychmiast udałam się do łóżka odchodzącej z tego świata kobiety, aby się nimi za nią pomodlić.
Zmówiłam je wszystkie, dołożyłam do tego Koronkę, a na nią jakby to nic nie działało... Moja wytrwałość wystawiona była na próbę, ale ja się nie poddawałam i zaczęłam ponownie odmawiać za nią te 3 skuteczne modlitwy i podczas II-iej jej części zauważyłam, że coś się zaczęło się u niej zmieniać…
Kobieta zaczęła konać i po kilku minutach odeszła do Pana...
Było to ok. godz.1:30 w nocy.
W tym momencie doznałam wielkiej ulgi, otworzyłam okno w jej pokoju, zakluczyłam drzwi i odeszłam spokojna do moich dalszych obowiązków, by kilka godzin później wpuścić tam lekarza, który miał stwierdzić jej zgon. Mogłam ją jeszcze raz zobaczyć i przy tym ujrzeć jej bardzo pogodną twarz... W tym momencie odczułam wielką radość w moim sercu, za którą podziękowanie należy się samemu Miłosiernemu Bogu. Amen
P.S.
Chcę tutaj dodać, że tej nocy inni pacjenci naszego ośrodka byli bardzo niespokojni, oni często czują nadchodzącą śmierć...
Pragnę, aby to moje świadectwo stało się zachętą do częstego sięgania po te
3 skuteczne modlitwy za konających.
Są one nadal aktualne a ich moc, pomimo ich wieku ( XII w.) i nic nie straciły za swej wielkiej wartości!
Berlin, dnia 20.10.2015 mr Lucyna
Trzy skuteczne modlitwy odmawiane przy konającym
Historia “Trzech pięknych modlitw”
(przypisy z modlitewnika “Pieta”, str. 20-22 )
Pewnego razu w Rzymie umierał Papież, który miał na sumieniu wiele grzechów. Zgromadził on wokół siebie kardynałów, biskupów i uczonych w Piśmie Św., i powiedział do niech: “Moi kochani przyjaciele! Jakże możecie mi teraz pomóc, gdy umieram i za moje grzechy czeka mnie wieczne potępienie?” Nikt nie umiał mu dać odpowiedzi. Ale był wikary imieniem Jan który powiedział: “Ojcze, dlaczego wątpisz w Boże Miłosierdzie? Przeczytam nad Tobą te trzy modlitwy i ufam, że znajdziesz ukojenie i że uzyskasz Miłosierdzie od Boga.”
Wikary ukląkł, razem z nim wszyscy pozostali, odmówili Ojcze Nasz. a następnie te trzy modlitwy. W trakcie ich odmawiania, Papież umarł. Wikary pozostał do godz. 3 po południu a wtedy ukazał mu się Papież, jego twarz jaśniała jak słońce, jego ubranie było białe jak śnieg, i powiedział: “Mój ukochany bracie! Pomimo tego, że powinienem być dzieckiem zatracenia, stałem się dzieckiem szczęścia.
Gdy odmawiałeś pierwszą modlitwę, wiele moich grzechów spadło ze mnie jak deszcz z Nieba.
Gdy odmawiałeś drugą, byłem oczyszczany tak, jak złotnik czyści złoto w gorącym ogniu.
Oczyszczanie nadal trwało, gdy odmawiałeś trzecią modlitwę.
Potem zobaczyłem jak otwiera się Niebo, widziałem Pana Jezusa, jak stoi po Prawicy Boga Ojca, i mówi do mnie: “Przyjdź, wszystkie twoje grzechy zostały ci przebaczone, będziesz i pozostaniesz na zawsze w Królestwie Mojego Ojca. Amen!”
Wikary odpowiedział:
“O Ojcze Św. nikomu nie będę mógł tego powiedzieć, bo nikt mi nie uwierzy.”
Wtedy Papież powiedział: “Prawdziwie mówię Ci, stoi przy mnie Anioł Boga, i zapisał te Modlitwy złotymi literami na pocieszenie dla wszystkich grzeszników. Jeśliby osoba popełniła nawet wszystkie grzechy świata, ale te Trzy Modlitwy zostaną nad nią przeczytane, to przy jej śmierci, wszystkie grzechy zostaną jej odpuszczone, i jej dusza zostanie zbawiona, nawet jeśliby miała cierpieć aż do Dnia Sądu Ostatecznego. Osoba, która słucha czytania tych modlitw, lub w której domu są one czytane, nie umrze nieszczęśliwą śmiercią. Dlatego też, weź te modlitwy i złóż je w Bazylice Św. Piotra, w Kaplicy Wniebowzięcia Maryi, dla pocieszenia wielu.
Osoba bliska śmieci, gdy je przeczyta, lub też, w której obecności zostaną one przeczytane, uzyska odpust 400 lat, za te dni które powinna cierpieć w Czyśćcu z powodu swoich przewinień. Również ta osoba, która czyta te modlitwy, lub ich słucha, tej zostanie objawiona godzina jej śmierci. Amen!”
Bardzo pomocne dla umierających, powinny być też często odmawiane jako akt miłosierdzia. Znane w Polsce w okolicach Kalwarii Zebrzydowskiej. Tłumaczenie modlitw z modlitewnika „Pieta”, Miraculous Lady of Roses Corp.1186 Burlington Dr., Hickory Corners, MI 49060, USA, rok: 2001 (do tej pory wydano 6 milionów egz.), str. 20-22; na internecie: http://www.olrl.org/pray/pieta/
Pierwsza modlitwa
2015-10-05
Bardzo się ucieszyłam kiedy zobaczyłam na stronie małych rycerzy książkę o. Pałubickiego „Miłosierdzie Boże na drodze mojego życia”. My „starzy” mali rycerze z Kraśnika bardzo polubiliśmy o. Pałubickiego. Kiedy spotykaliśmy Go w Kaliszu biegliśmy do Niego, witaliśmy się serdecznie, prosiliśmy o błogosławieństwo, dzieliliśmy się swoimi sprawami. Mam list od Niego z Goteborga pisany 18 stycznia 1999r. który umieściłam w naszej kronice lokalnej małych rycerzy. List napisany oczywiście z humorem. W dniu 11 listopada 2000r. mieliśmy spotkanie małych rycerze z naszego kraśnickiego ośrodka i Mszę Świętą w kościele Miłosierdzia Bożego w Puławach, na które przyjechał nasz opiekun ojciec Zdzisław Pałubicki z siostra Zofią Grochowską oraz siostrą Dorotką Michaluk prowadzącą wtedy sprawy rycerzy w sekretariacie. Ojciec Zdzisław odprawiał Mszę Święta, ale też jak zwykle serdeczny dzielił się z nami swoim niegasnącym humorem. Pamiętam jak opowiadał o chrapiącym dziadku, który zasnął podczas kazania, a kaznodzieja zdenerwowany jego chrapaniem powiedział do babci – obudź go. Babcia odpowiedziała: „Jak go ksiądz uśpił, to niech go sam obudzi”.
Słyszałam Ojca w radiu Maryja, kiedy głosił Miłosierdzie Boże, wtedy dzwoniłam do innych informując, że tam mówi nasz Ojciec Zdzisław. Oglądaliśmy też kasetę o świętym Andrzeju Boboli z o. Zdzisławem w roli głównej.
Drogi Ojcze Zdzisławie dużo zdrowia, radości, jeszcze długich lat życia wielu, wielu łask od Jezusa Miłosiernego i nieustającego humoru, no i nadal głoszenia Miłosierdzia Bożego swoim życiem – życzę we własnym imieniu oraz rycerzy z Kraśnika, dziękując za Ojca rady, wskazówki i niezmierną życzliwość i tulę się do serca Ojca jak dawniej w Kaliszu, Puławach czy Częstochowie.
mr Cecylia Dudek z Kraśnika
2015-10-02
Okładka plik PDF - kliknij tu
Środek plik PDF - kliknij tu
2015-06-18
W ten weekend w Stutgardzie w ostatni dzień, w niedziele wieczorem (7.06.2015), przywitał mnie z daleka młody kierowca, z którym dzień wcześniej w większym gronie gotowaliśmy i jedliśmy rosół i popijaliśmy drinki z rumu. Kiedy podszedłem zapytał czy z nim zapalę i porozmawiam, bo jeszcze nie chciało mu się spać. Nie chciało mi się, ale słyszałem w środku – porozmawiaj, wytrzymaj! Porozmawiałem z nim, opowiadał o swoich problemach, że nie mogą nieć dzieci. Potem poczułem Wolę Bożą… i powiedziałem jak chcesz to choć do mnie pogadać. Poszedł bardzo ochoczo. Rozglądał się po kabinie i pytał o Świętych na obrazkach. Potem zaczął najeżdżać na księży… i tłumaczyć dlaczego nie chodzi do kościoła i spowiedzi. Przy tym było wiele wulgaryzmów (standard). Gdy zacząłem mu tłumaczyć o skutkach grzechu o mszy, sakramentach, dlaczego warto wierzyć w Jezusa, powiedział, że chciałby się zmienić. Podkreślił, że w rozmowie zemną poczuł takie pragnienie i że nigdy z taką łatwością i spokojem nie rozmawiał z nikim o Bogu.
Potem gdy szukałem czegoś na komputerze natchnął mnie w środku Boży Duch o film „Spotkanie” i usłyszałem wewnętrznie – „pokaż mu”. Włączyłem choć było późno. Oglądał niemal z otwartą buzią. Następnie jeszcze mnie wypytywał , wspomniał o narkotykach, a ja opowiedziałem mu o konsekwencjach, piekle i o ujawnieniu się diabła na rekolekcjach w Koszalinie przed 3-metrową monstrancją z Przenajświętszym Sakramentem, jak to się odbywało. Gdy powtórzyłem słowa - rozkaz ojca J. Bashobory skierowany do diabła w imię Jezusa Chrystusa z uniesioną ręką, to po krótkiej chwili zaczęło go skręcać i zbierać na wymioty. Nagle szybko otworzył drzwi i wyskoczył z ciężarówki. Pobiegł pod pobliskie drzewo i zaczął się zginać i wymiotować, ale nie jedzeniem tylko czymś białym jak śluz.
Po krótkiej chwili wrócił i powiedział, że nie wie co się z nim działo. Nic nie jadł… nic mu nie zaszkodziło. Teraz wszystko się w nim trzęsie, ale czuje wielki pokój jakby się z czegoś oczyścił. Dostał ode mnie obrazek Pana Jezusa z „Serca” w Szczecinie z modlitwą na wieczór i wszedł ok. 1:30 bardzo zdziwiony i zadowolony - pełen wiary.
2015-05-27
Wymowny sen rycerki Małgosi
Dziś, 27 maja 2015r. śniło mi się, że byliśmy na wyjeździe, jakiejś pielgrzymce objazdowej po kraju; weszłam do małego kościoła, starodawnego, który w środku stał się jakby większą kaplicą. Z daleka widziałam ołtarz i Tabernakulum na środkowej ścianie, było obszernie, jakoś dużo miejsca, pusto – bez ławek (na co nie zwróciłam większej uwagi). Ktoś podszedł do mnie i mówi: „Zaraz przyjdą ludzie i będzie nabożeństwo”.
Kiedy jeszcze rozmawiałam, raptem odwróciłam się i zobaczyłam ludzi leżących na podłodze, było tak ciasno, że leżeli - jak to się mówi – pokotem, jeden obok drugiego twarzą do ziemi – krzyżem. Wszyscy, jak jeden, nie było miejsca na nic, tylko zostało tyle co dla mnie i osoby, z którą rozmawiałam… Wszyscy byli jakby jednakowo ubrani, popielato-szare kolory, wyglądali jak jakieś wojsko, czy zakon… Osłupiałam. Zrozumiałam tą pustkę wcześniejszą i brak ławek!
Po prostu, tutaj wszyscy się modlą leżąc krzyżem! Nie ma innej formy! Tylko leżenie krzyżem!
Kiedy wyszłam stamtąd, były drzwi – ponoć do kaplicy pamięci Jana Pawła II, ale niestety zamknięte. Szukano kogoś do otwarcia, ale nie udało się znaleźć, po czym dał się słyszeć, bardziej na zewnątrz, głos prelegenta. Czytał przemówienie Jana Pawła II, ale brzmiało to , jak pośmiertny manifest JPII do Kościoła, do papieża Franciszka… Nie pamiętam dokładnie słów, ale brzmiało to jak swoiste memento z za grobu…
Potem miał być nocleg i podano mi kartkę z wytycznymi trasy na następny dzień, a tam napisane: ojciec Pio…. San Giovani Rotondo… byłam zdumiona, przecież jeździmy po Polsce! Jak jutro pojedziemy do Włoch! Ale, tam był jeszcze trzeci napis – też dotyczący o. Pio… odczułam, że w trudnych sprawach, problemach rodzinnych, osobistych, mamy zwracać się właśnie do o. Pio… mocno zapamiętałam tą wskazówkę, jeszcze po przebudzeniu do niej wracałam….
mr Małgosia ze Szczecina
2015-05-05
Naga prawda o masturbacji Ponaglona kolejnymi informacjami o wprowadzeniu do przedszkoli wypaczonego programu wychowania seksualnego dzieci piszę to świadectwo, aby pokazać niebezpieczne skutki masturbacji. Kiedy miałam 12 lat zostałam „zaproszona” przez kilka dziewczyn z naszej klasy do domu jednej z nich. Byłam dzieckiem o bardzo niskim poczuciu wartości (może przez ubóstwo, czy też moją nieśmiałość… no i lęk aby się nie ośmieszyć). Do tej klasy trafiłam rok wcześniej. W pierwszej chwili – po tej propozycji – nie wiedziałam co im odpowiedzieć. Pomyślałam, może chcą mnie zbić, może zrobiłam coś co im się nie [...]
2014-11-10
Pragnę dać świadectwo uwolnienia, jakiego zaznałam w dniu święta Najświętszego Serca Pana Jezusa. Od kilku lat staram się coraz bliżej powrócić do dawnej więzi z Panem Jezusem. Uleczyć swoje rany i najbliższych, zaznać uzdrowienia i uwolnienia dla nas. Jest to ogromnie trudne i skomplikowane. Postanowiłam odkryć, co blokuje mnie na tej drodze, ponieważ od lat wydawało mi się, że idę drogą miłości, modlitwy, drogą sakramentalną, często wielbiąc Pana w czasie adoracji. Wiele czytałam, uczestniczyłam w rekolekcjach, byłam na mszach św. o uzdrowienie. Prosiłam nawet o radę osobę świecką znaną z tego, że ma dary duchowe. Pewnego razu [...]
2014-09-26
W ubiegłym roku w listopadzie dowiedziałam się o ks. Janie Steckiewiczu, i jego charyzmatycznej posłudze. Dane mi było poznać kapłana w Białej na jednej z trzech mszy, czwartej już nie było. Ks. Jan odszedł do domu Pana. Byłam na pogrzebie, bywam na jego mogile, mam Jego zdjęcie i często rozmawiamy. Wrześniowe rekolekcje z ks. Jackiem Skowrońskim w Koszalinie (2-6.09.2014) były wyjątkowe, z wielu powodów. Musiałam je opuścić w piątek. Gdy grupa modliła się w Koszalinie o uzdrowienia i uwolnienia ja byłam ze znajomą w drodze do domu. W Szczecinku, przy cmentarzu (na wysokości grobu Ks. Jana) zatrzymał nas policjant, za wymuszenie [...]
2014-09-18
„Spowiadam się Bogu Wszechmogącemu i wam bracia i siostry…” Pan Jezus postawił mnie przed dziesiątą stacją drogi krzyżowej – „ Jezus z szat obnażony” Nie rozumiałam moich snów, które od kilku lat nieustannie się pojawiały. W tych snach, idąc ulicami miasta próbowałam okryć się czymkolwiek lub zasłonić okryte części ciała. Czasem byłam całkiem naga i chowałam się w bramie. Później zdarzył mi się sen, że szłam przez rynek naga i nie wstydziłam się. Męczyły mnie te sny, bo wiedziałam z przekazu św. S. Faustyny, że Pan Jezus przez sny też do nas przemawia. Nikt też nie znalazł [...]
2014-09-14
Pragnę podzielić się doświadczenia uzdrowienia jakiego doznałam w czasie kiedy najmniej tego się spodziewałam. Łaska jaką dał mi nasz ukochany Zbawiciel zaskoczyła mnie i wprowadziła w zdumienie. Była natychmiastowa i nieoczekiwana. Należę do tej grupy osób, która próbuje prostować swoje drogi i wnieść jakiś swój wkład duchowy w tę walkę o dusze jaka toczy się teraz na świecie, w naszej Ojczyźnie i naszych rodzinach. Od kilku lat staram się zbliżyć do Pana Boga, intensywnie modlę się, należę do Krucjaty Różańcowej, jeżdżę na rekolekcje, uczestniczę w licznych Mszach św. o uzdrowienie oraz jak to możliwe - [...]
2014-08-31
Witam Małych Rycerzy. Zostałam poproszona o napisanie mojego świadectwa. Na wstępie chciałam przekazać, że nasz Pan jest naprawdę wspaniały, ON jest bardzo hojny dla nas a szczególnie gdy jesteśmy posłuszni naszym spowiednikom i kościołowi. Ja otrzymałam wiele łask, ale tylko po tym, jak szłam drogą całkowitego zaufania Jezusowi. Robiłam rzeczy dla mnie absurdalne, które później okazały się wielkim sensem i drogą Bożą. Mówiąc słowami Ewangelii "chodziłam po wodzie". Zdecydowałam, że napisze krótko i zwięźle moją historię życiową. Około 24 lata temu przyjechałam z Niemiec, Matka Boża zaczęła [...]
2014-07-03
Warszawa 2.02.2010 Mam na imię Maria. Niedawno ukończyłam 60 lat. Do grupy modlitewnej Odnowy w Duchu Świętym dołączyłam wraz z córką w maju ubiegłego roku. Od tamtego czasu zaczęłam uczestniczyć w co miesiąc odprawianej Mszy Świętej o uzdrowienie w kościele Św. Zygmunta w Warszawie. Pragnę wszystkich zachęcić do uczestnictwa w tych Mszach Świętych, z których zarówno ja jak i moja rodzina wynosimy korzyści najczęściej natury duchowej. Największym darem duchowym jaki otrzymałam wraz z córką była łaska przebaczenia naszym krzywdzicielom. Pomimo tego, że od lat modliłyśmy się w tej intencji, nie mogłyśmy [...]
2014-06-23
PRZEŻYCIE SĄDU PO ŚMIERCI - PRZEŻYTYCH NA ZIEMI OCZYMA BOGA Pragnę złożyć świadectwo, którego Pan Bóg dotknął mnie. Ale nim to opiszę co doświadczyłam chcę napisać w jakim wówczas duchu wcześniej byłam. Miałam 28 lat, kiedy byłam już po rozwodzie. Moje życie było wywrócone. Miałam dobrą pracę, jedno dziecko, mieszkanie i pragnęłam ponownie wyjść za mąż… i mieć prawdziwą rodzinę. Ale pragnienia i poszukiwania czyniłam na własną rękę. Nie modliłam się i nie szukałam wsparcia u Boga. Z biegiem lat okazało się, że moje uczucia bardzo się zmieniły. Stałam się nie tą osobą, która [...]
2014-06-23
Świadectwo szafarza nadzwyczajnego Mam na imię Antoni, lat 50. Przez okres 4 lat pełniłem posługę nadzwyczajnego szafarza Komunii św. W roku 2006 ówczesny proboszcz naszej parafii ks. Kazimierz, na Mszy św. czytał list Biskupa naszej Diecezji o powołaniu nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. Prosił parafian, aby zgłaszali kandydatów, którzy nadawaliby się do pełnienia tej posługi - zaznaczając, że mają to być mężczyźni w wieku 35-60 lat, praktykujący i odznaczający się pobożnością. Po tygodniu ks. Proboszcz podszedł do mnie i oznajmił, że parafianie zgłosili moją kandydaturę do tej posługi i podkreślił, że jest to [...]
2014-06-13
O 2:50 MODLĘ SIĘ O INTRONIZACJĘ KORONKĄ DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO Niech będzie Pochwalony Jezus Chrystus. Podzielę się z nowym przeżyciem. Od kilku dni budzę się w nocy o 2:50, gdy się budzę to z uśmiechem upewniam się, że to 2:50. Gdy byłam na rekolekcjach z ojcem Jonem Bashoborom ( na początku listopada w Koszalinie) to powiedział, że Pan Bóg jego budzi w nocy o tej samej porze do modlitwy i nie ważne, o której poszedł spać czy o 12:00 czy o 2:00 zawsze o tej samej godzinie się budził i modlił. Pierwszy raz gdy się obudziłam, to nie pomyślałam, że to czas na modlitwę. Chociaż jestem zatrudniona na 2 [...]