Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Kiedy po raz pierwszy poszedłem na spotkanie Małych Rycerzy we Wrocławiu nie wiedziałem czego oczekiwać. Byłem świeżo po kolejnym już nawróceniu w moim życiu. Wszystkie poprzednie miały to do siebie, że były nietrwałe. Tym razem wiedziałem przynajmniej tyle, że aby wytrwać w łasce, trzeba się modlić. I, przede wszystkim dzięki lekturze „Poematu Boga-Człowieka”, znałem Jezusa. Miałem 33 lata, byłem zdecydowanie najmłodszym uczestnikiem modlitwy, nie umiałem modlić się na różańcu, nie znałem stacji Drogi Krzyżowej, nie wiedziałem czym różni się Anioł Pański od Apelu Jasnogórskiego. Po pewnym czasie zaczęły boleć mnie kolana a modlitwom zdawało się nie być końca. Przyszła mi do głowy myśl, że chyba tutaj nie pasuję, ale na szczęście ją odrzuciłem. Nie pamiętam już, co czułem, co sobie myślałem po tej pierwszej adoracji we wspólnocie, ale postanowiłem iść na następną.
Tak się zaczęło.
We wspólnocie od początku spotykałem się z życzliwością i szybko poczułem, że jestem tu u siebie. To był mój Damaszek. Podziwiałem i uczyłem się od sióstr i braci czci dla Najświętszego Sakramentu, szacunku dla Tradycji Kościoła, w szczególności Kościoła w Polsce, miłości do Ojczyzny. Po każdej wspólnej modlitwie czułem w sercu delikatny spokój i łagodną radość i te same uczucia mogłem wyczytać z twarzy tych, z którymi się modliłem.
Prorok Eliasz w Pierwszej Księdze Królewskiej spotkał się z Bogiem: „A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu.” (1 Krl 19:12n)
Gwałtowna wichura rozwalająca góry to nawrócenie od tego wszystkiego, co jest łamaniem pierwszego przykazania - na górze oddawało się cześć bóstwom. Niektóre rzeczy było mi łatwo porzucić (np. oglądanie telewizji), ale z niektórymi miałem problem przez wiele lat, nawet wtedy, gdy nie byłem już do nich szczególnie przywiązany. Trzęsienie ziemi – zmiana hierarchii wartości nie tylko w wymiarze światopoglądowym, ale w życiu codziennym, nie poleganie już na sobie, ale na łasce Bożej, nie szukanie tego co w dole, ale tego co w górze. I ogień - ogień nowych pragnień, ożywionej wiary, chęci do działania. A Pan był przez ten cały czas we mnie, cierpliwy, cichy, przychodził w każdej Komunii Świętej by dodawać sił, pouczać, pocieszać, by kochać.
Przez cztery lata jeździłem na spotkania ogólnopolskie Legionu, ale nigdy nie uczestniczyłem w rekolekcjach. Aż w 2015 roku wybrałem się na rekolekcje na Jasnej Górze. Okazało się, że będzie je prowadził montfortianin, ojciec Mihovil, a ich celem jest oddanie się w niewolę Matce Bożej. Zatem zostałem niewolnikiem Maryi, Królowej Serc. Przez jakiś czas po tym wydarzeniu czułem wzmożoną opiekę Najświętszej Dziewicy, w końcu jednak wszystko wróciło „do normy”. I gdyby ktoś mnie zapytał jeszcze niedawno, czego się spodziewam w przyszłości, to powiedziałbym, że oczywiście wszystko w ręku Boga, ale w gruncie rzeczy to pewnie moje życie duchowe będzie wyglądać mniej więcej tak samo.
Przy ofiarowaniu się Maryi przyjmowaliśmy łańcuszek niewolnika. Ja jakoś nie byłem do tego przekonany i łańcuszka nie kupiłem, ale brat Wiesław jeden mi podarował. Niemniej nie miałem zamiaru go nosić na ręku. Zamiast tego nosiłem go przy sobie w kieszeni, gdziekolwiek szedłem. Dopiero po dwóch latach, kiedy znów wybierałem się na rekolekcje na Jasną Górę, rano, przed wyjazdem, założyłem łańcuszek na lewą rękę.
Na niedługo przed wyjazdem jako pokutę miałem rozważyć tekst z Łk 11:5-13, który kończy się tymi pamiętnymi słowami: „Jeśli więc wy, będąc złymi, potraficie dawać swoim dzieciom dobre dary, to o ileż bardziej Ojciec, który jest w niebie, da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.”
Rekolekcjonista, ojciec Andrzej, na pierwszej konferencji zadał pytanie: „Po co tu przyjechałeś?”, nie potrafiłem na nie odpowiedzieć. Ale Dobry Jezus i Jego chwalebna Matka, Dziewica Maryja, wiedzieli, co dla mnie tam przygotowali. Na tych rekolekcjach, w niedzielę, po Mszy z modlitwą o uwolnienie i uzdrowienie stało się coś, czego wówczas nie rozumiałem. Dzisiaj wiem, że łaska, jaką otrzymałem, zwana jest namaszczeniem w Duchu Świętym, wylaniem Ducha Świętego, bądź chrztem w Duchu Świętym. Nie wiem, dlaczego Bóg udzielił mi tej łaski, natomiast zauważyłem, że powszechnie się uznaje, że warunkiem do jej otrzymania jest oddanie życia Jezusowi. Otóż od początku bycia Małym Rycerzem codziennie odmawiam Akt Zawierzenia i Akt Ofiarowania (są w Dyplomiku), po każdej Komunii Świętej Modlitwę do Niezgłębionego Miłosierdzia Bożego (śpiewniczek str. 130), ofiarowanie z obrazka Maryi Królowej Serc, które rozdawał o. Mihovil, wreszcie akt strzelisty „Jestem cały Twój...”, przy czym od jakiegoś czasu odmawiam go w wersji trynitarnej:
„Jestem cały Twój i wszystko co mam jest Twoją własnością, Umiłowany Tato – przez Maryję, Twoją Najukochańszą Córeczkę.
Jestem cały Twój i wszystko co mam jest Twoją własnością, Umiłowany Jezu – przez Maryję, Twoją Świętą Mamę.
Jestem cały Twój i wszystko co mam jest Twoją własnością, Umiłowany Duchu Święty – przez Maryję, Twoją Niepokalaną Oblubienicę.”
Wiem, że nie jestem w stanie sam z siebie spełnić przyrzeczenia aby całym sercem służyć Panu Jezusowi ale jestem przekonany, że składając taką deklarację oddajemy Bogu chwałę pokładając w nim nadzieję na dokonanie w nas rzeczy po ludzku niemożliwej.
Po rekolekcjach zacząłem interesować się osobą Ducha Świętego i ruchem charyzmatycznym. Dowiedziałem się, że charyzmaty to po prostu takie łaski, którymi mamy służyć innym i przy ich pomocy rozszerzać królestwo Boże na ziemi. Św. Paweł pisze w pierwszym liście do Koryntian w rozdziale 14 m. in.: „zabiegajcie o dary duchowe, szczególnie zaś o dar proroctwa!”, „Chciałbym, żebyście wszyscy mówili językami, jeszcze bardziej jednak pragnąłbym, żebyście prorokowali” oraz „Dziękuję Bogu, że mówię językami lepiej od was wszystkich.” (niektórzy tłumaczą „więcej”) i „kto modli się w językach buduje sam siebie”. W Ewangelii św. Marka Pan Jezus zapowiada, że ci, którzy uwierzą „będą mówić nowymi językami” (por. Mk 16:17). Przyznam się, że przedtem nie miałem pojęcia, że św. Paweł modlił się w językach, uświadomienie sobie tego otworzyło mi oczy na ten dar, że warto go pragnąć i z niego korzystać.
Wiarę w to, że Duch Święty chce działać przez charyzmaty i udzielać ich także dzisiaj można podbudować cytatami z Pisma Świętego, choćby wspomnianą obietnicą Jezusa z Mk 16:17n (por. Dz 28). Do mnie przemówiła jednak najbardziej mowa kapłańska Pana Jezusa z Ewangelii wg św. Jana, gdzie Zbawiciel cztery razy (!) obiecuje, że o cokolwiek poprosimy w Jego Imię, to On to spełni, a Ojciec przez to będzie uwielbiony, czyli nie tylko mamy taką możliwość, ale Bóg wprost tego chce, tego od nas oczekuje! (zob. J 14:13n, 15:7n, 15:16, 16:23n)
Na zakończenie pragnę wyrazić wdzięczność za wszystko, co otrzymałem będąc członkiem Legionu Małych Rycerzy Miłosiernego Serca Jezusowego przez pośrednictwo Najświętszej Matki od Trój-Jedynego Boga, Jemu tylko chwała i cześć i uwielbienie teraz i na wieki wieków. Amen.
mr Sławek z Wrocławia
powrt